Rozdział 2
Ok. godz. 17
Zakwaterowałam się już w hotelu Angelo w Katowicach. ponieważ to dziś miał się odbyć owy mecz. Rozpakowałam się, bo miałam tam zostać jeszcze 2 dni, tak dla odpoczynku.
***
- W końcu na miejscu- powiedziałem do Krzyśka po czym opuściłem swoje czarne Mitsubishi. Przed nami widniał napis ANGELO - hotelu, w którym mieliśmy się zatrzymać.
***
Ubrałam biało-czerwoną koszulkę reprezentacyjną z numerem 1 i nazwiskiem Nowakowski, którą dostałam od niego w prezencie, więc nie chciałam mu robić przykrości. Do tego ubrałam jeansy i czerwone Conversy, włosom pozwoliłam opaść na ramiona, lekki makijaż i byłam gotowa. Dziś jest 15 stopni i słońce, ale to marzec, więc wzięłam grubą bluzę z kapturem i wyszłam. Stwierdziłam, że jest taka piękna pogoda, że się przejdę. Do Spodka było jakieś 20 minut spacerkiem. Wyruszyłam, po drodze spotkałam wiele moich "bratnich dusz" ubranych w biało-czerwone barwy, zmierzających w stronę "Mekki" polskiej siatkówki...
***
Ubrałem biało-czerwoną koszulkę reprezentacyjną. Jeansy, czerwone Conversy i byłem gotowy.
-Krzysiek, pospiesz się, bo się spóźnimy- krzyczałem do kolegi.
-Już, już -odpowiedział.
Miał biało-czerwoną koszulkę reprezentacyjną z numerem 9 i nazwiskiem Bartman. Wsiedliśmy do mojego auta i ruszyliśmy w stronę Spodka.
...
Usiedliśmy, zajęliśmy nasze miejsca, do rozpoczęcia meczu zostało 10 minut.
***
Weszłam na halę, już prawie w całości była wypełniona. Podeszłam bliżej swojego miejsca i jeszcze raz spojrzałam na bilet.
O nie jakiś palant zajął moje miejsce-pomyślałam.
-Przepraszam- lekko szturchnęłam go za ramię-chyba zajął Pan moje miejsce.
Gdy odwrócił się moim oczom ukazał się ten sam przystojny brunet, którego spotykam w pracy. Tak, to był Maciek, Maciek Kot. Razem ze swoim roztrzepanym kolegom Krzyśkiem.
-O, przepraszam, chyba pomyliłem miejsca, jeszcze raz przepraszam - lekko uśmiechnął się.
Okazało się, że miał miejsce obok mnie, tylko pomylił numerki.
-Tak w ogóle to Maciek jestem.
-Zuza Konarska, miło mi poznać.
-Masz coś wspólnego z Dawidem?
-Nie, ale wszyscy o to pytają - uśmiechnęłam się.
-Chyba muszę w ramach przeprosin zaprosić na kawę.
-Z chęcią-odpowiedziałam.
-Tak w ogóle jesteśmy bardzo podobnie ubrani.
Mierząc go zaśmiałam się- Faktycznie, co za zbieg okoliczności.-powiedziałam, po czym zaczął się mecz.
***
Szczęście stało, a właściwie siedziało na wyciągnięcie ręki -pomyślałem.
***
Mecz skończył się wynikiem korzystnym dla nas, 3:2, trwał bardzo długo i skończył się o 23.30. Gdy zobaczyłam Piotrka i Olę chciałam do nich podejść, żeby się przywitać, jednak ktoś złapał mnie za rękę, nie myliłam się tym "ktosiem" okazał się Maciek.
-Ej, co tak uciekasz?-zapytał się z bananem na twarzy.
-Do przyjaciół, przywitać się - nie wiem dlaczego mu się tłumaczyłam
-A jakiś numer, jak się spotkamy na kawie?
Westchnęłam z uśmiechem i napisałam mu mój numer, po czym podbiegłam do Oli i Piotrka, przywitałam się, pogadałam i wracałam w kierunku swojego miejsca, żeby wziąć torbę i wrócić do domu, w zasadzie to do hotelu. Idąc usłyszałam, że z boiska dobiega mnie głos mojego imienia. Był to Andrzej, machający i szczerzący się od ucha do ucha Andrzej ...Odmachałam krzycząc, że nie mam czasu, pozabierałam swoje rzeczy i wyszłam.
Mądra Zuza nie wzięła parasola, a tu taka ulewa, dobrze, że miałam kaptur. Nie minęły 2 minuty drogi, a ja byłam cała mokra...Nagle usłyszałam, że jakiś samochód zatrzymuje się koło mnie.
-Może Cię podwieźć?-usłyszałam znajomy mi już głos.
-Nie dzięki, poradzę sobie.
- Na pewno jesteś cała przemoczona...
- No dobra, może nie-powiedziałam po czym wsiadłam na siedzenie obok kierowcy.-A gdzie Twój kolega?
-Buu-z tyłu rozległ się okrzyk Krzyśka, na co aż poskoczyłam...
-To takie duże dziecko-wtrącił Maciek.
Wszyscy zaśmialiśmy się.
- To gdzie Cię podwieźć ?
- Jakbyś mógł to hotel Angelo.
-Naprawdę?My też tam się zatrzymaliśmy - odparł Krzysiek.
- No to ciekawe, co jeszcze mamy ze sobą wspólnego, tak w ogóle to mam takie samo auto, tylko czerwone.
- A więc tak; wspólna praca, pasja, ubiór, hotel, samochód, co nas jeszcze łączy?-zaczął wymieniać Maniek.
-Uuuu czyste przeznaczenie - dobiegł nas głos Krzyśka.
- Po prostu przypadek-powiedziałam.
- Ja w przeznaczenie nie wierzę -powiedzieliśmy równo z Maćkiem, po czym zaśmialiśmy się.
Dotarliśmy na miejsce i rozeszliśmy się do pokoi, ja mam 422, a oni 420. No świetnie, jeszcze pokój obok siebie.
***
SMS od Maćka:
M To kiedy ta kawa?
Z Jest 3 w nocy, a Ty się mnie o kawę pytasz?
M Przepraszam, ale nie mogę się doczekać
Z Jakoś sobie musisz poradzić. Jutro pod hotelem 11.
M Ok, dobranoc :*
Z dobranoc
-odpisałam , po czym próbowałam zasnąć, ale moją głowę cały czas zaprzątał Maciek...
***
-Stary 4, a Ty nie śpisz ?-powiedział zaspany Titus.
- Nie mogę.
- To przez te Zuze ?
- No a jak myślisz?
-Taka dziewczyna, jak ona, taka szansa, jaką masz zdarza się raz na całe życie, nie spieprz tego.
-Dzięki, tym bardziej zasnę...
____________________________
Miałam te rozdziały wcześniej napisane i były podzielone, ale z okazji, że zbliżają się święta, taki mały prezencik :) życzeń jeszcze nie składam, bo dodam jeszcze coś jutro :)
Do następnego
Pozdrawiam Karolina
Akcja coraz bardziej się rozkręca. :D Teraz nic mnie tak nie ciekawi, jak to, jak potoczą się dalej losy Maćka i Zuzy. : 3
OdpowiedzUsuńPrzypadek? Wątpię! Przeznaczenie, jak nic! Teraz czekam z niecierpliwością na rozdział trzeci i ta ich kawę ;) Zaiskrzy? Oby!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
fajne, fajne :D trafiłam tu przez przypadek i zostaję :3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ta kawa czymś zaowocuje? ;>
pozdrawiam ciepło aguśka.
HAHAHAHHA ciekawe co wyniknie z tej kawy? ;)
OdpowiedzUsuń