Rozdział 4
Przyleciałam do słoweńskiego lotniska, po czym pojechałam do mojego hotelu w Planicy. Miały się tam odbyć trzy konkursy:pierwszy indywidualny, drugi drużynowy i trzeci indywidualny. Przez ostatnie dni cały czas utrzymywałam kontakt z Maćkiem. Pisaliśmy, rozmawialiśmy...itp.
Koniec sezonu, ostatnie zaliczenia na uczelni i wakacje. Uwielbiam podróżować, w tym roku miałam wyjechać do Egiptu z Olą, ale Piotrek zaprosił ją do Paryża. Nie będę tego zabraniać, bo to jakaś "poważniejsza sprawa". Wracając do wakacji, lecę z moimi "dawnymi" przyjaciółkami. Dlaczego dawnymi? W liceum byłyśmy nierozłączne, jednak nasze wizje na przyszłość były zupełnie inne. Maja studiowała medycynę we Wrocławiu, Asia psychologie w Szczecinie. Nasze drogi, może nie, że się rozeszły, ale na pewno bardzo oddaliłyśmy się od siebie. Rzadziej spotykałyśmy się, rzadziej rozmawiałyśmy...Nie ukrywam, że brakowało mi tego. W najtrudniejszych dla mnie momentach pomagały mi one, a później Ola, tak wiele im zawdzięczam...
...
Postanowiłam pozwiedzać miasto i pójść na zakupy do słoweńskiego centrum handlowego. Zawsze mnie to odprężało, więc oddałam się w wir zakupów.
...
Byłam już pod hotelem, gdy z ulicy rozległ się krzyk mojego imienia. Był to Krzysiek.
-Nie trzeba było tak krzyczeć-powiedziałam.
-Już tak mam...Poza tym, mam dla Ciebie niemiłą wiadomość.
-Jaką? - spoważniałam.
-Maciek jest...
-Jezu gdzie?!
-W szpitalu.
-W jakim szpitalu, jak kiedy??
(śmiech Krzyśka)-Czyli jednak Ci zależy?
-To jednak jest zdrowy?
-Jak ryba-powiedział z szerokim uśmiechem-to zależy czy nie?
-Zależy, jak na przyjacielu.
-Ahhh wy zawsze to samo... Maćkowi jak powiedziałem, że jesteś w szpitalu, wybiegł z hotelu, jakby pożar był...
-Nieładnie tak straszyć ludzi...
-Wiesz wrodzony talent, Maniek się chyba zako.....
-Hej co tam?-znienacka przyszedł Maciek, całując mnie w policzek.
-Yyyy-zaciął się Krzysiek.
-Nic-szybko odpowiedziałam, żeby Titus nie miał problemów.
-O czym tak rozmawiacie?
-Yyyy-Krzysiek dalej nic nie mówił, co było do niego niepodobne.
-A tak o-znowu go uratowałam...
-Idziesz z nami na wieczorny trening?-zapytał się Maniek.
-Z chęcią, zostawiam Cię z zacinającym się Krzyśkiem.
-O której przyjść po Ciebie?
-18?
-A numer pokoju?
-131. Do zobaczenia.
***
-Jak tam z tym Twoim Maćkiem-wypytywała Ola przez Skypa.
-No, przyjaźnimy się .
-Ale Ty czujesz do niego coś więcej prawda?
-Może tak, ale nie chcę się plątać w kolejny, związek, wiesz jak było ostatnio...
-On pewnie czuje do Ciebie to samo...
-Nie chcę niszczyć przyjaźni, dobrze się dogadujemy i tyle.
-Ze mną i z Piotrkiem też tak było.
-Poczekaj, bo ktoś puka-powiedziałam, po czym poszłam otworzyć drzwi, a moim oczom ukazał się Maniek.
-Gotowa?
-Cholera, zapomniałam, wejdź i poczekaj chwilę.
-Jasne trening dopiero za godzinę.
-Siadaj, ja się tylko przebiorę.
....
-Oluś kończę, bo idę na trening chłopaków
-Dobrze, dobrze-poruszyła znacząco brwiami, z pewnością chodziło jej o Maćka.
Ubrałam się, uczesałam i byłam gotowa.
-Ślicznie wyglądasz.-powiedział Maniek.
-Dziękuje, idziemy?\
-Pewnie, tylko nie powiedziałem Ci całej prawdy, bo trening jest na 20, więc mamy godzinę dla siebie.
-Świetnie to wykombinowałeś.
-Wiem-powiedział.
Poszliśmy do magicznego parku. Nagle Maciek znów zbliżył się na niebezpiecznie bliską odległość i...
________________________________
Taki trochę nudnawy rozdział, tylko proszę nie zabijcie mnie za końcówkę.
Przepraszam, że nie dodałam nic wczoraj, ale byłam wykończona. Następny rozdział w niedzielę.
Pozdrawiam Karolina
Nie! Nie no, w takim momencie przerwać.? ; oo
OdpowiedzUsuńCóż, teraz tylko zostaje mi czekać do jutra na piąteczkę. ^^