piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 19

                      Rozdział 19

 Po kilku godzinach dojechaliśmy do Zakopanego pod Wielką Krokiew. Zgromadziło się tam jak zwykle z resztą bardzo dużo ludzi. Na szczęście miałam przepustki, więc dostaliśmy się w mniej zaludnione miejsce. Tam spotkałam starych znajomych; innych dziennikarzy, skoczków.
Po zawodach zobaczyłam Maćka, znów z tą dziewczyną. Gdy mnie zobaczył od razu do mnie podszedł:
-Cześć, już się zdecydowałaś?-powiedział z lekką ironią w głosie, na co ja zrobiłam szerokie oczy.
-Chyba na głowę upadłeś...
-Już nie chcesz ze mną być?-nie poznałam go, kiedyś zachowywał się zupełnie inaczej...
-Tak mniej więcej od pół roku...
-To po co przyjechałaś?-spytał, po czy do moich oczu napłynęły łzy.
-Żeby Ci powiedzieć, że Cię nienawidzę!-krzyknęłam, po czym szybko się odwróciłam i pobiegłam w stronę Wojtka. Nic nie musiałam mówić, wiedział, że jest mi źle, więc mocno wtulił mnie do siebie. Później wróciliśmy do Warszawy, nie miałam najmniejszej ochoty zostać tam dłużej. Zajechaliśmy w nocy, nie chciałam, żeby Włodi przeze mnie szukał w nocy hotelu, więc został u mnie. Następny dzień spędziliśmy spacerując, rozmawiając, wygłupiając się. Przy nim czułam się wyśmienicie.

                                                                  ***

   Zachowałem się jak skończony idiota. Kochałem ją. Nadal kocham, ale po tym co zrobiłem, zaprzepaściłem swoje najmniejsze szanse...Widziałem ją z tym siatkarzem, z pewnością są razem...
Zrobiłem tak, ze zdenerwowania po zepsutych skokach, a po nich jeszcze dowiedziałem się, że Julka jest w ciąży...


                                                            ***

    Tydzień później z samego rana sprawdziłam swoją pocztę. Zobaczyłam wiadomość od Resovii, że jeśli nadal zależy mi na pracy w klubie, to mam się stawić na następny dzień w Rzeszowie. W głębi duszy miałam nadzieję, że dostanę odpowiedź od klubu z Bełchatowa. Niby w Rzeszowie był Piotrek i Ola, ale w Bełchatowie Wojtek i Andrzej, którego znam od dzieciństwa. Nie myliłam się. Dwie godziny później dostałam telefon od Skry. Chociaż miałam się stawić dopiero na następny dzień, to od razu spakowałam się i pojechałam do Bełchatowa. Zatrzymałam się u Wojtka, który bardzo się ucieszył z tego, że prawdopodobnie będziemy razem pracować...
Następny dzień 
-I jak?-zapytał Wojtek, kiedy wychodziłam od pana Piechockiego. Nic więcej nie zdążył powiedzieć, bo od razu rzuciłam się mu na szyję.
-Czyli się pomęczymy jeszcze razem? - zapytał z szerokim uśmiechem.
-O tak-powiedziałam po czym poszliśmy na kawę uczcić mój sukces. Na nic więcej nie mogliśmy sobie pozwolić, bo popołudniu miał odbyć się trening, na którym też musiałam się pojawić...

Gdy doszliśmy do hali Wojtek poszedł się przebrać, a ja zawitałam do sztabu szkoleniowego. Po zapoznaniu się z nimi poszliśmy do zawodników.
Po treningu podszedł do mnie Andrzej:
-No proszę, proszę, nie przepuszczałem, że kiedyś będziemy razem pracować...-mówił z szerokim uśmiechem.
-A tak jakoś wyszło...
-Jak z Maćkiem? Dawno nie rozmawialiśmy.
-Nie z moim. To skończony rozdział.
-Musimy szczerze porozmawiać...
Po chwili podszedł do nas Wojtek.
-To ja już pójdę- powiedział lekko zmieszany Wrona.

Trzy tygodnie później wynosiłam ostatnie graty z mojego warszawskiego mieszkania. Pomagał mi Wojtek, Karol i jego dziewczyna, Ola, z którą się zaprzyjaźniłam w ostatnim czasie.
 A poza tym dwa tygodnie temu na świcie pojawił się pierworodny Nowakowskiego- Kacper Bartosz, słodziak z niego. Niestety przez ostatni miesiąc widziałam się z nimi tylko dwa razy, przed porodem Oli i kilka dni później, bo różniła nas niemała odległość od siebie... Czasami mi tego brakowało, ale każdy z nas miał swoje życie i trzeba było jakoś z tym sobie radzić...


_______________________________________________
Taki rozdział zagmatwany, ale trudno...
Dziś walentynki i z tej okazji chciałabym życzyć Wam przede wszystkim duuuuużo miłości i oczywiście Waszego wymarzonego księcia z bajki :)

To tyle, to niedzieli
Pozdrawiam Karolina 

7 komentarzy:

  1. Yyyy... Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale Maciek będzie ojcem?! WTF?! Mam ochotę go teraz udusić... >.< ugh, wkurzyłam się... Jeszcze te jego zachowanie pod skocznią... Ech, miłość potrafi płatać niezłe figle. Sama nie wiem już czy lepiej, żeby oni byli razem czy nie... Cóż, Zuza daje sobie doskonale rady sama, więc może lepiej żeby odszedł w cień i dał dziewczynie ułożyć sobie jakoś życie? Świetny rozdział i aż mi się smutno robi, gdy pomyślę, że mam się rozstać z tą historią... ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Się porobiło... Kurcze, byłam całą sobą za związkiem Zuzy i Maćka, ale teraz uważam, że lepiej by było, aby ich drogi rozdzieliły się. Owszem, Maciek może i kocha Zuzę, Zuza jego też, ale za dużo ran przynosi ich ta miłość. Czasem tak bywa, że rani się nawet miłością... A ja osobiście jestem dumna z Zuzi. :) Doskonale daje sobie dziewczyna radę i trzymam kciuki by i ona, i Maciek, odnaleźli szczęście w życiu. :D Razem, bądź osobno. : 3
    Pozdrawiam cieplutko. ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. MACIEK TO KRETYN. AMEN.
    ŁAdnie jej z Włodim u boku, tak nawiasem mówiąc ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. To się porobiło . :D
    Czekam na kolejny ;p

    Ps Tytuł piosenki ? ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG! masakra jakaś, to się porobiło! po tym rozdziale znienawidziłam Maćka! Chyba lepiej, żeby wybrała Wojtka :*

    OdpowiedzUsuń