niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 12

                           Rozdział 12


  Po kilku dniach pogodziliśmy się i znów tworzyliśmy szczęśliwy związek. Wytłumaczyłam Maćkowi, że Andrzej często do mnie przychodzi poradzić się czy coś. Traktujemy siebie jak rodzeństwo. Maniek obiecał, że już nigdy tak nie zareaguje.


-Naprawdę?! Wow, z chęcią to przemyślę. Dzięki wujku. Do usłyszenia. Zadzwonię z odpowiedzią wieczorem.


-Słuchaj, nawet nie wiesz, co mi zaproponowali-mówiłam do Oli podczas rozmowy telefonicznej.
-Żebyś została żoną Maćka?
-Nieee, ej.... co?
-To nie wiem.
-Dzwonił do mnie wujek, który mieszka w Madrycie i ma wydawnictwo gazety sportowej. Szuka kogoś do pisania różnych artykułów.
-To super, tylko teraz już wyszłaś na prostą, tu w Polsce...Co z Maćkiem i skokami?
-No wiesz, w pracy jest Rafał, to nie będzie problemu. A Maciek...hmmm...przecież nie może wyjechać ze mną...
-No właśnie, ale zawsze możecie spróbować. Porozmawiaj z nim o tym.
-No ok. Ale związki na odległość też istnieją...Dzięki Olciu, trzymaj się.
-Nie ma za co. Pa

     Po skończonej rozmowie, usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. No tak był to Maciek wracający ze sklepu. To był jego ostatni dzień pobytu u mnie w Warszawie, bo za kilka dni miał kolejne zawody. Postanowiłam rozpocząć rozmowę o Madrycie:
-Maciek, muszę Ci coś powiedzieć.-usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem .
-Stało się coś?-spoważniał.
Opowiedziałam mu o wszystkim.
-I co Ty chcesz wyjechać?-mówił podniesionym głosem.
-Na razie na miesiąc, żeby zobaczyć, jak to się poukłada.
-Jak Ty to sobie wyobrażasz?!
-Nie wiem, ale dostałam szansę, która może się już nigdy więcej nie powtórzyć. A co ja mam całe życie podporządkowywać pod Ciebie?!- tym razem to ja przesadziłam...
-Myślałem, że inaczej mnie traktujesz...
-Wiesz może powinniśmy dać sobie spokój? Ostatnio coraz częściej się kłócimy...-wypaliłam
-Chyba tak będzie lepiej...-odpowiedział pod wpływem chwili, po czym wziął swoje walizki i odszedł. Wszystko rozbiło się jak jedna bańka mydlana. Nie mogłam powstrzymać płaczu, bo to w większej części ja się do tego przyczyniłam. Czemu to się tak skończyło??

...
 
   Zadzwoniłam do wujka i odmówiłam, nie potrafiłabym tam być, z tą myślą, że to wszystko przez jeden głupi telefon z jedną cholerną propozycją. To nie tak miało być...




________________________________________
Trochę dramaturgi nie zaszkodzi. Tymczasem dniem dzisiejszym jestem strasznie podjarana, mianowicie: znamy skład skoczków na Igrzyska. jadą ci, na których stawiałam :) piłkarze ręczni wygrali po cholernie zaciętym meczu :)  gorzej było dzisiaj na skokach, pogoda beznadziejna...;/
a do tego jeszcze Skra wczoraj przegrała...:(

nie widzimy się w tym tygodniu, bo nie obiecuje, że dokonam rzeczy niemożliwej

do piątku

Pozdrawiam Karolina 

5 komentarzy:

  1. o rany,rany, rany! Zabije ich oboje! Spodziewałam się jakiejś kłótni, ale nie rozstania! Maciek mógłby okazać choć odrobineczkę zrozumienia. On wyjeżdża co chwilę i nikt afery nie robi -.-
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Maciek trochę zbyt nerwowo zareagował;/ A tak to traci swoją szanę odmawiając współpracy.
    Co do meczu Skry to byłymi bardzo smutno w weekend ale szczypiorniści mi trochę humor poprawili;) A co do skoków to niesprawiedliwe było to, że Dietchart (czy jak tam się to pisze) dostał drugą szansę, a Kamil nie ;O
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo jejku, dlaczego mi to robisz, już się cieszyłam, że wszystko bd w pożądku :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej... Mam nadzieję, ze wrócą do siebie i to jak najszybciej. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany! Śledzę Twoje opowiadanie od niedawna i jest naprawdę świetne! Strasznie szkoda mi Zuzy. ;C To wszystko nie tak ma być... Oni są dla siebie stworzeni. <3
    Zapraszam też do mnie http://arytmia-uczuc.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń