Epilog
Potrzebowałam czasu, żeby mu zaufać. Przez dwa lata byliśmy parą, a 25 maja 2015 roku oświadczył mi się. Zgodziłam się i już trzy miesiące później wzięliśmy ślub. Było cudownie. Była Ola z Piotrkiem, moje przyjaciółki, Karol z Olą, koledzy z Jego drużyny, moja rodzina, Jego rodzina. Potem polecieliśmy w podróż poślubną na Polinezję Francuską. Pół roku później urodził się nasz synek- Olivier. Na stałe zamieszkaliśmy Bełchatowie. Dalej byłam rzecznikiem w tutejszej drużynie, On grał w klubie i reprezentacji i to jak... Dwa lata z rzędu został MVP Ligii Światowej. W skrócie mówiąc: życie jak z bajki. Lepiej nie mogłam trafić... Może tak miało być? Najpierw musiałam trafić na nieudane związki, żeby teraz było tak cudownie? Mam nadzieję, że moi nieżyjący rodzice patrzą na mnie z góry i są ze mnie dumni. W końcu znalazłam miłość swojego życia. Wyszłam na prostą, mam wspaniałych przyjaciół, pracę i dziecko. I najcudowniejszego męża na świecie. Tak, zdecydowanie wyśmienicie czułam się będąc żoną Wojtka... Co z Maćkiem? Widziałam go podczas ostatnich zawodów w Polsce, na które zabrałam Wojtka i Oliego. Był razem ze swoją córką. Wyglądał na szczęśliwego. Myślę, że już się z tym pogodził i zrozumiał, że nie byliśmy sobie pisani... Szczerze kibicowałam mu i jego szczęściu, żeby wszystko mu się poukładało tak, jak mi.
***
Moja córeczka - Amelia ma dwa latka. Mieszkam z nią i z Julką. Powoli się co do Julki przekonuje, chociaż nadal myślę o Zuzie. Tak, odpuściłem, przestałem walczyć. Któregoś dnia na zawodach widziałem ją ze swoim mężem i synkiem. Wyglądała, jak zwykle ślicznie, a przede wszystkim wyglądała na szczęśliwą... A tego przecież chciałem, jej szczęścia. Cieszyłem się, że znalazła kogoś, kim ja nie potrafiłem dla niej być. Zrozumiałem swój błąd. Czy żałowałem? Bardzo, ale widząc ją cieszyłem się jej szczęściem. Cholerny błąd, którego nie naprawiłem i już nigdy nie naprawię... Chwile spędzone z nią były najpiękniejszymi w moim życiu. Życie nauczyło mnie tego, jak mówi jedna z piosenek "W życiu piękne są tylko chwile". Cieszyć się życiem mimo przeciwności losu, bo nie zawsze jest tak, jakbyśmy sobie tego zapragnęli...
The end.
_________________________________________
No i tak oto historia Zuzy i Maćka dobiegła końca . Ehh ciężko mi się rozstawać z tym blogiem, gdyż jest on moim pierwszym...No, ale cóż każda historia ma swój koniec...
A do do tego zakończenia, to tak jak pisałam wcześniej, miałam dużo wersji...W wybraniu"tej jedynej " pomogła mi moja przyjaciółka, Agnieszka, której chcę z tego miejsca bardzo podziękować.
Chcę podziękować tym, którzy wytrwali do końca z tym opowiadaniem. Dziękuje za każde wyświetlenie. Dziękuje za każdy komentarz, bo dzięki nim ma się ogromną motywację do dalszej pracy i dalszego działania. Na razie na "pisarską emeryturę"jeszcze nie odchodzę , jak to ujęła moja koleżanka, czytelniczka: Emii. Jestem teraz tutaj. Serdecznie zapraszam już jutro na pierwszy rozdział :)
Jeśli czytaliście to opowiadanie to proszę zostawcie po sobie ślad,w postaci komentarza. Byłoby mi bardzo miło :) Chociaż jedno, kilka zdań, jak oceniacie to opowiadanie, czy Wam się podobało, jakie są Wasze odczucia po przeczytaniu całej historii.
Jeszcze raz bardzo dziękuje.
Ostatni raz,
Pozdrawiam Karolina
piątek, 21 lutego 2014
niedziela, 16 lutego 2014
Rozdział 20
Rozdział 20
Miesiąc później na dobre zadomowiłam się w Bełchatowie. Pokochałam to miasto, tych ludzi, tą pracę. Z Wojtkiem nadal się przyjaźniłam, ale ten chciał czegoś więcej...Co prawda nic jeszcze takiego nie powiedział, ale po ego zachowaniu było ewidentnie widać, że coś jest na rzeczy. Bałam się kolejnego uczucia. Niedawno wyjechał na kilka dni do rodziny do Poznania, więc mogłam w końcu porozmawiać z Andrzejem, który już tak dawno prosił mnie o tą rozmowę. Po długich pogaduchach Andrzej poruszył temat, którego w życiu bym się nie spodziewała:
-Dobrze wiesz, że Wojtek jest moim kumplem, ale muszę Ci coś powiedzieć.
-Co?
-Jesteś z nim?
-Nie.
-No właśnie. On planuje coś więcej...
-Powoli zaczynałam się domyślać, ale Andrzej co ja mam z tym zrobić?
-Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale jest jeszcze jedna sprawa, mianowicie: przeszłość powraca.
-O co Ci chodzi?-pytałam totalnie zdezorientowana.
-Tydzień temu jak pojechałaś z chłopakami na mecz do Rzeszowa, pamiętasz?
-No pewnie.
-Ja nie pojechałem, bo miałem kontuzję, wtedy on mnie odwiedził...
-Ale kto? - nie miałam pojęcia o kogo mu chodzi.
-Maciek, pytał o Ciebie.
-Andrzej, przecież wiesz, że to skończony rozdział.
-Zuzia on Cię kocha-powiedział akcentując ostatnie słowa.
-Gdyby kochał to wtedy nie ...
-Nie kończ. Wiem ile Cię to kosztuje, ale może to było faktycznie przypadkowe?
-Ja nie potrafię - powiedziałam kiwając przecząco głową.
-Jak to w dzieciństwie zawsze mówiliśmy?
-Do odważnych świat należy?
-No właśnie.
-To chyba nie w tym wypadku...
Po rozmowie z Andrzejem wieczorem próbowałam zasnąć. Nic to nie dało. W mojej głowie znajdowały się słowa Wrony: "on Cię kocha". Miałam ogromny mętlik w głowie.
Kilka dni później wrócił Wojtek. Któregoś dnia przy wspólnej kolacji wypalił dwa słowa, które jeszcze bardziej ten mętlik pogłębiły. Słowa, które każda kobieta chciałaby usłyszeć, jednak to było za dużo dla mnie. Akurat teraz kiedy ni stąd ni zowąd pojawił się Maciek, a właściwie Andrzej z informacją o nim. Nie miałam pojęcia co mam z tym zrobić...
___________________________________
Takie coś ode mnie na dzisiaj.
Na początek gratulacje dla Kamila - naszego podwójnego mistrza olimpijskiego.
Gratulacje dla Justyny, która pomimo kontuzji wywalczyła złoto.
I gratulacje także dla Zbigniewa Bródki, który wywalczył złoto o 0,003 s . Niesamowite!
Mamy 4 medale i to złote! Coś pięknego!
Mam nadzieję, że pisząc dla Was w piątek epilog będę mogła również pogratulować Naszym skoczkom zdobycia medalu w drużynówce. Tak epilogu, trochę mi szkoda, ale cóż, każda historia się kiedyś kończy...
także doepilogu piątku
Pozdrawiam Karolina
Miesiąc później na dobre zadomowiłam się w Bełchatowie. Pokochałam to miasto, tych ludzi, tą pracę. Z Wojtkiem nadal się przyjaźniłam, ale ten chciał czegoś więcej...Co prawda nic jeszcze takiego nie powiedział, ale po ego zachowaniu było ewidentnie widać, że coś jest na rzeczy. Bałam się kolejnego uczucia. Niedawno wyjechał na kilka dni do rodziny do Poznania, więc mogłam w końcu porozmawiać z Andrzejem, który już tak dawno prosił mnie o tą rozmowę. Po długich pogaduchach Andrzej poruszył temat, którego w życiu bym się nie spodziewała:
-Dobrze wiesz, że Wojtek jest moim kumplem, ale muszę Ci coś powiedzieć.
-Co?
-Jesteś z nim?
-Nie.
-No właśnie. On planuje coś więcej...
-Powoli zaczynałam się domyślać, ale Andrzej co ja mam z tym zrobić?
-Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale jest jeszcze jedna sprawa, mianowicie: przeszłość powraca.
-O co Ci chodzi?-pytałam totalnie zdezorientowana.
-Tydzień temu jak pojechałaś z chłopakami na mecz do Rzeszowa, pamiętasz?
-No pewnie.
-Ja nie pojechałem, bo miałem kontuzję, wtedy on mnie odwiedził...
-Ale kto? - nie miałam pojęcia o kogo mu chodzi.
-Maciek, pytał o Ciebie.
-Andrzej, przecież wiesz, że to skończony rozdział.
-Zuzia on Cię kocha-powiedział akcentując ostatnie słowa.
-Gdyby kochał to wtedy nie ...
-Nie kończ. Wiem ile Cię to kosztuje, ale może to było faktycznie przypadkowe?
-Ja nie potrafię - powiedziałam kiwając przecząco głową.
-Jak to w dzieciństwie zawsze mówiliśmy?
-Do odważnych świat należy?
-No właśnie.
-To chyba nie w tym wypadku...
Po rozmowie z Andrzejem wieczorem próbowałam zasnąć. Nic to nie dało. W mojej głowie znajdowały się słowa Wrony: "on Cię kocha". Miałam ogromny mętlik w głowie.
Kilka dni później wrócił Wojtek. Któregoś dnia przy wspólnej kolacji wypalił dwa słowa, które jeszcze bardziej ten mętlik pogłębiły. Słowa, które każda kobieta chciałaby usłyszeć, jednak to było za dużo dla mnie. Akurat teraz kiedy ni stąd ni zowąd pojawił się Maciek, a właściwie Andrzej z informacją o nim. Nie miałam pojęcia co mam z tym zrobić...
___________________________________
Takie coś ode mnie na dzisiaj.
Na początek gratulacje dla Kamila - naszego podwójnego mistrza olimpijskiego.
Gratulacje dla Justyny, która pomimo kontuzji wywalczyła złoto.
I gratulacje także dla Zbigniewa Bródki, który wywalczył złoto o 0,003 s . Niesamowite!
Mamy 4 medale i to złote! Coś pięknego!
Mam nadzieję, że pisząc dla Was w piątek epilog będę mogła również pogratulować Naszym skoczkom zdobycia medalu w drużynówce. Tak epilogu, trochę mi szkoda, ale cóż, każda historia się kiedyś kończy...
także do
Pozdrawiam Karolina
piątek, 14 lutego 2014
Rozdział 19
Rozdział 19
Po kilku godzinach dojechaliśmy do Zakopanego pod Wielką Krokiew. Zgromadziło się tam jak zwykle z resztą bardzo dużo ludzi. Na szczęście miałam przepustki, więc dostaliśmy się w mniej zaludnione miejsce. Tam spotkałam starych znajomych; innych dziennikarzy, skoczków.
Po zawodach zobaczyłam Maćka, znów z tą dziewczyną. Gdy mnie zobaczył od razu do mnie podszedł:
-Cześć, już się zdecydowałaś?-powiedział z lekką ironią w głosie, na co ja zrobiłam szerokie oczy.
-Chyba na głowę upadłeś...
-Już nie chcesz ze mną być?-nie poznałam go, kiedyś zachowywał się zupełnie inaczej...
-Tak mniej więcej od pół roku...
-To po co przyjechałaś?-spytał, po czy do moich oczu napłynęły łzy.
-Żeby Ci powiedzieć, że Cię nienawidzę!-krzyknęłam, po czym szybko się odwróciłam i pobiegłam w stronę Wojtka. Nic nie musiałam mówić, wiedział, że jest mi źle, więc mocno wtulił mnie do siebie. Później wróciliśmy do Warszawy, nie miałam najmniejszej ochoty zostać tam dłużej. Zajechaliśmy w nocy, nie chciałam, żeby Włodi przeze mnie szukał w nocy hotelu, więc został u mnie. Następny dzień spędziliśmy spacerując, rozmawiając, wygłupiając się. Przy nim czułam się wyśmienicie.
***
Zachowałem się jak skończony idiota. Kochałem ją. Nadal kocham, ale po tym co zrobiłem, zaprzepaściłem swoje najmniejsze szanse...Widziałem ją z tym siatkarzem, z pewnością są razem...
Zrobiłem tak, ze zdenerwowania po zepsutych skokach, a po nich jeszcze dowiedziałem się, że Julka jest w ciąży...
***
Tydzień później z samego rana sprawdziłam swoją pocztę. Zobaczyłam wiadomość od Resovii, że jeśli nadal zależy mi na pracy w klubie, to mam się stawić na następny dzień w Rzeszowie. W głębi duszy miałam nadzieję, że dostanę odpowiedź od klubu z Bełchatowa. Niby w Rzeszowie był Piotrek i Ola, ale w Bełchatowie Wojtek i Andrzej, którego znam od dzieciństwa. Nie myliłam się. Dwie godziny później dostałam telefon od Skry. Chociaż miałam się stawić dopiero na następny dzień, to od razu spakowałam się i pojechałam do Bełchatowa. Zatrzymałam się u Wojtka, który bardzo się ucieszył z tego, że prawdopodobnie będziemy razem pracować...
Następny dzień
-I jak?-zapytał Wojtek, kiedy wychodziłam od pana Piechockiego. Nic więcej nie zdążył powiedzieć, bo od razu rzuciłam się mu na szyję.
-Czyli się pomęczymy jeszcze razem? - zapytał z szerokim uśmiechem.
-O tak-powiedziałam po czym poszliśmy na kawę uczcić mój sukces. Na nic więcej nie mogliśmy sobie pozwolić, bo popołudniu miał odbyć się trening, na którym też musiałam się pojawić...
Gdy doszliśmy do hali Wojtek poszedł się przebrać, a ja zawitałam do sztabu szkoleniowego. Po zapoznaniu się z nimi poszliśmy do zawodników.
Po treningu podszedł do mnie Andrzej:
-No proszę, proszę, nie przepuszczałem, że kiedyś będziemy razem pracować...-mówił z szerokim uśmiechem.
-A tak jakoś wyszło...
-Jak z Maćkiem? Dawno nie rozmawialiśmy.
-Nie z moim. To skończony rozdział.
-Musimy szczerze porozmawiać...
Po chwili podszedł do nas Wojtek.
-To ja już pójdę- powiedział lekko zmieszany Wrona.
Trzy tygodnie później wynosiłam ostatnie graty z mojego warszawskiego mieszkania. Pomagał mi Wojtek, Karol i jego dziewczyna, Ola, z którą się zaprzyjaźniłam w ostatnim czasie.
A poza tym dwa tygodnie temu na świcie pojawił się pierworodny Nowakowskiego- Kacper Bartosz, słodziak z niego. Niestety przez ostatni miesiąc widziałam się z nimi tylko dwa razy, przed porodem Oli i kilka dni później, bo różniła nas niemała odległość od siebie... Czasami mi tego brakowało, ale każdy z nas miał swoje życie i trzeba było jakoś z tym sobie radzić...
_______________________________________________
Taki rozdział zagmatwany, ale trudno...
Dziś walentynki i z tej okazji chciałabym życzyć Wam przede wszystkim duuuuużo miłości i oczywiście Waszego wymarzonego księcia z bajki :)
To tyle, to niedzieli
Pozdrawiam Karolina
Po kilku godzinach dojechaliśmy do Zakopanego pod Wielką Krokiew. Zgromadziło się tam jak zwykle z resztą bardzo dużo ludzi. Na szczęście miałam przepustki, więc dostaliśmy się w mniej zaludnione miejsce. Tam spotkałam starych znajomych; innych dziennikarzy, skoczków.
Po zawodach zobaczyłam Maćka, znów z tą dziewczyną. Gdy mnie zobaczył od razu do mnie podszedł:
-Cześć, już się zdecydowałaś?-powiedział z lekką ironią w głosie, na co ja zrobiłam szerokie oczy.
-Chyba na głowę upadłeś...
-Już nie chcesz ze mną być?-nie poznałam go, kiedyś zachowywał się zupełnie inaczej...
-Tak mniej więcej od pół roku...
-To po co przyjechałaś?-spytał, po czy do moich oczu napłynęły łzy.
-Żeby Ci powiedzieć, że Cię nienawidzę!-krzyknęłam, po czym szybko się odwróciłam i pobiegłam w stronę Wojtka. Nic nie musiałam mówić, wiedział, że jest mi źle, więc mocno wtulił mnie do siebie. Później wróciliśmy do Warszawy, nie miałam najmniejszej ochoty zostać tam dłużej. Zajechaliśmy w nocy, nie chciałam, żeby Włodi przeze mnie szukał w nocy hotelu, więc został u mnie. Następny dzień spędziliśmy spacerując, rozmawiając, wygłupiając się. Przy nim czułam się wyśmienicie.
***
Zachowałem się jak skończony idiota. Kochałem ją. Nadal kocham, ale po tym co zrobiłem, zaprzepaściłem swoje najmniejsze szanse...Widziałem ją z tym siatkarzem, z pewnością są razem...
Zrobiłem tak, ze zdenerwowania po zepsutych skokach, a po nich jeszcze dowiedziałem się, że Julka jest w ciąży...
***
Tydzień później z samego rana sprawdziłam swoją pocztę. Zobaczyłam wiadomość od Resovii, że jeśli nadal zależy mi na pracy w klubie, to mam się stawić na następny dzień w Rzeszowie. W głębi duszy miałam nadzieję, że dostanę odpowiedź od klubu z Bełchatowa. Niby w Rzeszowie był Piotrek i Ola, ale w Bełchatowie Wojtek i Andrzej, którego znam od dzieciństwa. Nie myliłam się. Dwie godziny później dostałam telefon od Skry. Chociaż miałam się stawić dopiero na następny dzień, to od razu spakowałam się i pojechałam do Bełchatowa. Zatrzymałam się u Wojtka, który bardzo się ucieszył z tego, że prawdopodobnie będziemy razem pracować...
Następny dzień
-I jak?-zapytał Wojtek, kiedy wychodziłam od pana Piechockiego. Nic więcej nie zdążył powiedzieć, bo od razu rzuciłam się mu na szyję.
-Czyli się pomęczymy jeszcze razem? - zapytał z szerokim uśmiechem.
-O tak-powiedziałam po czym poszliśmy na kawę uczcić mój sukces. Na nic więcej nie mogliśmy sobie pozwolić, bo popołudniu miał odbyć się trening, na którym też musiałam się pojawić...
Gdy doszliśmy do hali Wojtek poszedł się przebrać, a ja zawitałam do sztabu szkoleniowego. Po zapoznaniu się z nimi poszliśmy do zawodników.
Po treningu podszedł do mnie Andrzej:
-No proszę, proszę, nie przepuszczałem, że kiedyś będziemy razem pracować...-mówił z szerokim uśmiechem.
-A tak jakoś wyszło...
-Jak z Maćkiem? Dawno nie rozmawialiśmy.
-Nie z moim. To skończony rozdział.
-Musimy szczerze porozmawiać...
Po chwili podszedł do nas Wojtek.
-To ja już pójdę- powiedział lekko zmieszany Wrona.
Trzy tygodnie później wynosiłam ostatnie graty z mojego warszawskiego mieszkania. Pomagał mi Wojtek, Karol i jego dziewczyna, Ola, z którą się zaprzyjaźniłam w ostatnim czasie.
A poza tym dwa tygodnie temu na świcie pojawił się pierworodny Nowakowskiego- Kacper Bartosz, słodziak z niego. Niestety przez ostatni miesiąc widziałam się z nimi tylko dwa razy, przed porodem Oli i kilka dni później, bo różniła nas niemała odległość od siebie... Czasami mi tego brakowało, ale każdy z nas miał swoje życie i trzeba było jakoś z tym sobie radzić...
_______________________________________________
Taki rozdział zagmatwany, ale trudno...
Dziś walentynki i z tej okazji chciałabym życzyć Wam przede wszystkim duuuuużo miłości i oczywiście Waszego wymarzonego księcia z bajki :)
To tyle, to niedzieli
Pozdrawiam Karolina
niedziela, 9 lutego 2014
Rozdział 18
Rozdział 18
Dwa tygodnie później czekałam już na włoskim lotnisku na samolot do Warszawy. Mój powrót zawdzięczałam w pewnym sensie Wojtkowi, który rozpoczął moje przemyślenia na temat powrotu do kraju.
Święta minęły bardzo szybko. Sylwester natomiast spędziłam w towarzystwie Wojtka na oglądaniu jakiś komedii i błąkaniu się po mieście, bo oboje nie mieliśmy ochoty na imprezę. O Maćku na razie nie chciałam mu wspominać.
Tydzień po moim powrocie złożyłam CV do Bełchatowa i Rzeszowa. Podjęłam również ważną decyzję: postanowiłam wybaczyć Maćkowi, ale jednak na poziomie przyjaciół. Nie miałam ochoty na nic więcej. Od czasu chrztu, czyli października, nękał mnie swoimi telefonami.
Któregoś mroźnego poranka obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na wyświetlacz, mimowolnie się uśmiechnęłam i odebrałam:
-Cześć, jutro będę w Warszawie. Mogę wpaść?
-No pewnie, tylko..
-Jeśli to jakiś problem...
-Nie, wcale. Tylko jutro chciałam gdzieś pojechać. Może potowarzysz mi?
-No pewnie z przyjemnością.-odpowiedział Wojtek.
Postanowiłam razem z Włodkiem pojechać na skoki do Zakopanego. Tam właśnie chciałam porozmawiać z Maćkiem, wiedziałam, że nie będzie łatwo. Jadąc w stronę stolicy polskich gór rozpoczęłam rozmowę z Wojtkiem:
-Wiesz, kiedyś pytałeś o chłopaka, ale ja powiedziałam, że jest mi ciężko...
-No tak, ale ja to zrozumiałem.
-Wiem, ale chyba teraz mogę Ci to opowiedzieć.
-To może zatrzymamy się na stacji?-spytał i po chwili zaparkował na orlenowskim parkingu.
-No bo na początku poznaliśmy się na meczu w Spodku, wszystko było pięknie. Po paru miesiącach zostaliśmy parą. Przez jakiś czas byliśmy szczęśliwi i nie rozłączni, nie potrafiliśmy bez siebie żyć...Ale potem zaczęły się kłótnie o najmniejsze błahostki. Ja się denerwowałam, a on był zazdrosny o każdego chłopaka, z którym rozmawiałam. Któregoś dnia mocno się pokłóciliśmy, nie rozmawialiśmy tygodniami. W końcu postanowiłam po zawodach go przeprosić. Wtedy zobaczyłam go z jakąś dziewczyną. Całowali się na środku parku i bynajmniej nie wyglądało to na niewinny pocałunek. To bolało. Cholernie. Potem próbował się tłumaczyć, przepraszał, ale ja nie chciałam go znać. Do tej pory wydzwania. Postanowiłam zostać z nim w relacjach czysto przyjacielskich, dlatego tam teraz jadę...-łzy spłynęły mi po policzku.-Dziękuje Ci, że jesteś ze mną.
-Nie płacz już, przecież to nie Twoja wina-powiedział, po czym mocno mnie przytulił...
________________________________________
AAAA!!! Do tej pory jestem cała w euforii, aż mnie głowa boli. Kamil - mistrz olimpijski, Maciek - 7, a Janek - 13. Coś pięknego!!
Co do bloga, jeśli myślałyście, że to koniec Maćka w opowiadaniu to byłyście w błędzie, jeszcze się pojawi. Jeszcze jedna informacja może dla niektórych dobra, dla niektórych zła zostały 2 rozdziały i epilog.
Jeśli ktoś nie wiedział, to na drugim blogu pojawił się prolog. Serdecznie zapraszam :)
to chyba tyle
do piątku
Pozdrawiam Karolina
Dwa tygodnie później czekałam już na włoskim lotnisku na samolot do Warszawy. Mój powrót zawdzięczałam w pewnym sensie Wojtkowi, który rozpoczął moje przemyślenia na temat powrotu do kraju.
Święta minęły bardzo szybko. Sylwester natomiast spędziłam w towarzystwie Wojtka na oglądaniu jakiś komedii i błąkaniu się po mieście, bo oboje nie mieliśmy ochoty na imprezę. O Maćku na razie nie chciałam mu wspominać.
Tydzień po moim powrocie złożyłam CV do Bełchatowa i Rzeszowa. Podjęłam również ważną decyzję: postanowiłam wybaczyć Maćkowi, ale jednak na poziomie przyjaciół. Nie miałam ochoty na nic więcej. Od czasu chrztu, czyli października, nękał mnie swoimi telefonami.
Któregoś mroźnego poranka obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na wyświetlacz, mimowolnie się uśmiechnęłam i odebrałam:
-Cześć, jutro będę w Warszawie. Mogę wpaść?
-No pewnie, tylko..
-Jeśli to jakiś problem...
-Nie, wcale. Tylko jutro chciałam gdzieś pojechać. Może potowarzysz mi?
-No pewnie z przyjemnością.-odpowiedział Wojtek.
Postanowiłam razem z Włodkiem pojechać na skoki do Zakopanego. Tam właśnie chciałam porozmawiać z Maćkiem, wiedziałam, że nie będzie łatwo. Jadąc w stronę stolicy polskich gór rozpoczęłam rozmowę z Wojtkiem:
-Wiesz, kiedyś pytałeś o chłopaka, ale ja powiedziałam, że jest mi ciężko...
-No tak, ale ja to zrozumiałem.
-Wiem, ale chyba teraz mogę Ci to opowiedzieć.
-To może zatrzymamy się na stacji?-spytał i po chwili zaparkował na orlenowskim parkingu.
-No bo na początku poznaliśmy się na meczu w Spodku, wszystko było pięknie. Po paru miesiącach zostaliśmy parą. Przez jakiś czas byliśmy szczęśliwi i nie rozłączni, nie potrafiliśmy bez siebie żyć...Ale potem zaczęły się kłótnie o najmniejsze błahostki. Ja się denerwowałam, a on był zazdrosny o każdego chłopaka, z którym rozmawiałam. Któregoś dnia mocno się pokłóciliśmy, nie rozmawialiśmy tygodniami. W końcu postanowiłam po zawodach go przeprosić. Wtedy zobaczyłam go z jakąś dziewczyną. Całowali się na środku parku i bynajmniej nie wyglądało to na niewinny pocałunek. To bolało. Cholernie. Potem próbował się tłumaczyć, przepraszał, ale ja nie chciałam go znać. Do tej pory wydzwania. Postanowiłam zostać z nim w relacjach czysto przyjacielskich, dlatego tam teraz jadę...-łzy spłynęły mi po policzku.-Dziękuje Ci, że jesteś ze mną.
-Nie płacz już, przecież to nie Twoja wina-powiedział, po czym mocno mnie przytulił...
________________________________________
AAAA!!! Do tej pory jestem cała w euforii, aż mnie głowa boli. Kamil - mistrz olimpijski, Maciek - 7, a Janek - 13. Coś pięknego!!
Co do bloga, jeśli myślałyście, że to koniec Maćka w opowiadaniu to byłyście w błędzie, jeszcze się pojawi. Jeszcze jedna informacja może dla niektórych dobra, dla niektórych zła zostały 2 rozdziały i epilog.
Jeśli ktoś nie wiedział, to na drugim blogu pojawił się prolog. Serdecznie zapraszam :)
to chyba tyle
do piątku
Pozdrawiam Karolina
piątek, 7 lutego 2014
Rozdział 17
Rozdział 17
Dni pędziły jak oszalałe i ani się nie obejrzeliśmy, a już za dwa dni miała nastać wigilia. Razem z ciocią i Przemkiem zaplanowaliśmy, że tegoroczne święta spędzimy w Innsbrucku na nartach. Tłumaczyłam im, że umiem tylko trochę jeździć, ale oni byli nieugięci, stwierdzili, że mnie "doszkolą". Innsbruck znałam bardzo dobrze, choćby z zawodów Pucharu Świata w skokach-urokliwe miasto, szczególnie zimą...
Dwa dni później zakwaterowaliśmy się już w hotelu, przebraliśmy się i od razu wyruszyliśmy na stok. Ja chciałam najpierw odpocząć, ale oni mieli przewagę głosów.
Po kilku zjazdach szło mi coraz lepiej. Przemek i ciocia już poszli. Ja chciałam jeszcze zjechać, ten ostatni raz. Wszystko pięknie szło, aż tu nagle zjechałam z trasy i wywróciłam się.
-Ja pierdziele-mówiłam pod nosem, w oddali widziałam, że ktoś zmierzał w moim kierunku.
-Nic się pani nie stało?-zapytał widocznie słysząc jak mamrotam coś po polsku.
-Nie
-Może jednak pomogę?
-Jak pan chce...
Gdy byliśmy już na dole zobaczyłam kogoś kogo kojarzyłam z siatkówką. Jednak nie potrafiłam sobie przypomnieć jak się nazywał.
-A ja chyba się jeszcze nie przedstawiłem- Wojtek jestem.
-Zuza, miło mi-wtedy mnie olśniło to był jeszcze mało znany Wojtek Włodarczyk.
-Mieszkasz tu?
-Niestety nie, w Maceracie,a Ty pewnie tak, zgadłam?
-No tak gram tutaj...Może wieczorem dasz zaprosić się na oprowadzenie po mieście?
-Z chęcią - odpowiedziałam.
... Wieczór minął bardzo miło w towarzystwie Włodiego. Rozmawialiśmy trochę o mnie, trochę o nim, trochę o siatkówce, trochę o skokach. Dowiedziałam się, że od następnego sezonu będzie grał w Bełchatowie-niegdyś moim ulubionym klubie. Gdy pytał o chłopaka, odpowiedziałam mu, że to trudny dla mnie temat i może kiedyś dam radę mu to wszystko opowiedzieć. Powiedział, że nie będzie naciskał. Wymieniliśmy się numerami. Potem zapytał o coś co dało mi dużo do myślenia. Mianowicie: czy planuje wracać do Polski. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie warto się gdzieś ukrywać przez nieudany związek. Jest tylu wspaniałych ludzi, moich przyjaciół, dla których watro wrócić. Czas zacząć nowy rozdział w swoim życiu...
***
Zuza wywarła na mnie ogromne wrażenie. Jednak, gdy mówiła, że ciężko jest jej opowiadać o byłym chłopaku, pomyślałem, że ten musiał ją mocno zranić...
***
Już zaczęłam wszystko planować. Jak wrócę do Polski to przydałoby się znaleźć jakąś pracę. Do skoków nie chciałam wracać, przynajmniej na razie...Siatkówka była kiedyś częścią mojego życia. Grałam, ciężko trenowałam. Wiem, co to znaczy słodycz zwycięstwa i gorycz porażki...Jednak przez cholerną kontuzję już nigdy nie postawiłam nogi na boisku...Nikomu o tym nie mówiłam, bo było to coś strasznego dla mnie. Postanowiłam wrócić do siatkówki, jednak nie jako gracz, tylko rzecznik prasowy jakieś drużyny. Zaplanowałam złożyć CV do Skry i Resovii. Pomyślałam: Co się wydarzy to się wydarzy, pół roku nauczyło mnie cieszyć z każdej błahostki...
___________________________________________
No i jest. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale rozdział pisany na szybko...
Jutro widzimy się tutaj na prologu :)
standardowo, do niedzieli
Pozdrawiam Karolina
Dni pędziły jak oszalałe i ani się nie obejrzeliśmy, a już za dwa dni miała nastać wigilia. Razem z ciocią i Przemkiem zaplanowaliśmy, że tegoroczne święta spędzimy w Innsbrucku na nartach. Tłumaczyłam im, że umiem tylko trochę jeździć, ale oni byli nieugięci, stwierdzili, że mnie "doszkolą". Innsbruck znałam bardzo dobrze, choćby z zawodów Pucharu Świata w skokach-urokliwe miasto, szczególnie zimą...
Dwa dni później zakwaterowaliśmy się już w hotelu, przebraliśmy się i od razu wyruszyliśmy na stok. Ja chciałam najpierw odpocząć, ale oni mieli przewagę głosów.
Po kilku zjazdach szło mi coraz lepiej. Przemek i ciocia już poszli. Ja chciałam jeszcze zjechać, ten ostatni raz. Wszystko pięknie szło, aż tu nagle zjechałam z trasy i wywróciłam się.
-Ja pierdziele-mówiłam pod nosem, w oddali widziałam, że ktoś zmierzał w moim kierunku.
-Nic się pani nie stało?-zapytał widocznie słysząc jak mamrotam coś po polsku.
-Nie
-Może jednak pomogę?
-Jak pan chce...
Gdy byliśmy już na dole zobaczyłam kogoś kogo kojarzyłam z siatkówką. Jednak nie potrafiłam sobie przypomnieć jak się nazywał.
-A ja chyba się jeszcze nie przedstawiłem- Wojtek jestem.
-Zuza, miło mi-wtedy mnie olśniło to był jeszcze mało znany Wojtek Włodarczyk.
-Mieszkasz tu?
-Niestety nie, w Maceracie,a Ty pewnie tak, zgadłam?
-No tak gram tutaj...Może wieczorem dasz zaprosić się na oprowadzenie po mieście?
-Z chęcią - odpowiedziałam.
... Wieczór minął bardzo miło w towarzystwie Włodiego. Rozmawialiśmy trochę o mnie, trochę o nim, trochę o siatkówce, trochę o skokach. Dowiedziałam się, że od następnego sezonu będzie grał w Bełchatowie-niegdyś moim ulubionym klubie. Gdy pytał o chłopaka, odpowiedziałam mu, że to trudny dla mnie temat i może kiedyś dam radę mu to wszystko opowiedzieć. Powiedział, że nie będzie naciskał. Wymieniliśmy się numerami. Potem zapytał o coś co dało mi dużo do myślenia. Mianowicie: czy planuje wracać do Polski. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie warto się gdzieś ukrywać przez nieudany związek. Jest tylu wspaniałych ludzi, moich przyjaciół, dla których watro wrócić. Czas zacząć nowy rozdział w swoim życiu...
***
Zuza wywarła na mnie ogromne wrażenie. Jednak, gdy mówiła, że ciężko jest jej opowiadać o byłym chłopaku, pomyślałem, że ten musiał ją mocno zranić...
***
Już zaczęłam wszystko planować. Jak wrócę do Polski to przydałoby się znaleźć jakąś pracę. Do skoków nie chciałam wracać, przynajmniej na razie...Siatkówka była kiedyś częścią mojego życia. Grałam, ciężko trenowałam. Wiem, co to znaczy słodycz zwycięstwa i gorycz porażki...Jednak przez cholerną kontuzję już nigdy nie postawiłam nogi na boisku...Nikomu o tym nie mówiłam, bo było to coś strasznego dla mnie. Postanowiłam wrócić do siatkówki, jednak nie jako gracz, tylko rzecznik prasowy jakieś drużyny. Zaplanowałam złożyć CV do Skry i Resovii. Pomyślałam: Co się wydarzy to się wydarzy, pół roku nauczyło mnie cieszyć z każdej błahostki...
___________________________________________
No i jest. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale rozdział pisany na szybko...
Jutro widzimy się tutaj na prologu :)
standardowo, do niedzieli
Pozdrawiam Karolina
niedziela, 2 lutego 2014
Rozdział 16
Rozdział 16
Rano niechętnie wstałam, ubrałam się i poszłam na śniadanie. Potem dopakowałam ostatnie rzeczy i wyszłam przed hotel, gdzie czekał już Maciek:
-Śliczna jak zawsze-powiedział.
-Punktualny jak zawsze- chciałam być miła, więc darowałam sobie zbędne komentarze.
Po wpakowaniu walizki do samochodu jechaliśmy w ciszy, którą przerwał dźwięk mojego telefonu. Był to SMS od cioci "kiedy będę". Odpisałam po czym znów nastała głucha cisza, którą tym razem przerwał Maciek:
-A gdzie teraz mieszkasz?
-U cioci-odpowiedziałam krótko.
-A dokładniej?
-We Włoszech.
-A jeszcze dokładniej?
-Czy to ważne?
-Dla mnie bardzo.
-W Maceracie.
-Będę mógł Cię odwiedzić?
-Nie, na razie nie.
-Ale sama mówiłaś, że zostaniemy przyjaciółmi...
-Chyba nie jestem na to jeszcze gotowa...
-A kiedy przylecisz znowu?
-Za miesiąc, pół roku, rok, nie wiem...
-Zuzka, ale Ty nie wiesz jak mi Ciebie brakuje...-powiedział Maniek, po czym szybko wysiadłam, bo na moje szczęście dojechaliśmy na krakowskie lotnisko- Balice.
...
-Na mnie już czas-powiedziałam i zmierzałam w kierunku odprawy.
-Nie pożegnasz się?-drogę zagrodził mi Maciek. Łza spłynęła mi po policzku, którą szybko otarł Maniek. Przytuliłam się do niego. Brakowało mi tego bezpieczeństwa w jego ramionach, tej bliskości. Bardzo za nim tęskniłam, ale chyba nie potrafiłam zapomnieć o ostatnich wydarzeniach...
-Kocham Cię-mówił Maciek, kiedy już oderwałam się od jego uścisku, a ja nie odpowiedziałam nic, tylko spuściłam głowę. Kiedy już odchodziłam usłyszałam:
-Proszę, uważaj na siebie.
Wiedziałam, że nadal coś do niego czuje, ale nie byłam pewna, czy to nadal była miłość i nie potrafiłam się do tego przyznać...
___________________________________________
Czytam, piszę ten rozdział po raz kolejny i strasznie mi przykro... Jaka ja jestem okrutna...No ale cóż taka już moja wyobraźnia...
W kwestii nowego bloga znajdziecie go na tej stronie. Niby tam napisałam, że prolog napiszę jak skończę historię Maćka i Zuzy, ale z okazji tego, że zbliża się Olimpiada i moje urodziny to dodam prolog w sobotę, żebyście wiedzieli, czy opłaca się czekać i jak to będzie wyglądać...:)
Brawo dla Kamila za podwójne zwycięstwo w Willingen. Brawo dla naszych juniorów, którzy zdobyli złoto MŚ w drużynówce. Brawo dla Skry, która pewnie wygrała z Transferem :)
to chyba tyle.
Jak zawsze , do piątku
Pozdrawiam Karolina
Rano niechętnie wstałam, ubrałam się i poszłam na śniadanie. Potem dopakowałam ostatnie rzeczy i wyszłam przed hotel, gdzie czekał już Maciek:
-Śliczna jak zawsze-powiedział.
-Punktualny jak zawsze- chciałam być miła, więc darowałam sobie zbędne komentarze.
Po wpakowaniu walizki do samochodu jechaliśmy w ciszy, którą przerwał dźwięk mojego telefonu. Był to SMS od cioci "kiedy będę". Odpisałam po czym znów nastała głucha cisza, którą tym razem przerwał Maciek:
-A gdzie teraz mieszkasz?
-U cioci-odpowiedziałam krótko.
-A dokładniej?
-We Włoszech.
-A jeszcze dokładniej?
-Czy to ważne?
-Dla mnie bardzo.
-W Maceracie.
-Będę mógł Cię odwiedzić?
-Nie, na razie nie.
-Ale sama mówiłaś, że zostaniemy przyjaciółmi...
-Chyba nie jestem na to jeszcze gotowa...
-A kiedy przylecisz znowu?
-Za miesiąc, pół roku, rok, nie wiem...
-Zuzka, ale Ty nie wiesz jak mi Ciebie brakuje...-powiedział Maniek, po czym szybko wysiadłam, bo na moje szczęście dojechaliśmy na krakowskie lotnisko- Balice.
...
-Na mnie już czas-powiedziałam i zmierzałam w kierunku odprawy.
-Nie pożegnasz się?-drogę zagrodził mi Maciek. Łza spłynęła mi po policzku, którą szybko otarł Maniek. Przytuliłam się do niego. Brakowało mi tego bezpieczeństwa w jego ramionach, tej bliskości. Bardzo za nim tęskniłam, ale chyba nie potrafiłam zapomnieć o ostatnich wydarzeniach...
-Kocham Cię-mówił Maciek, kiedy już oderwałam się od jego uścisku, a ja nie odpowiedziałam nic, tylko spuściłam głowę. Kiedy już odchodziłam usłyszałam:
-Proszę, uważaj na siebie.
Wiedziałam, że nadal coś do niego czuje, ale nie byłam pewna, czy to nadal była miłość i nie potrafiłam się do tego przyznać...
___________________________________________
Czytam, piszę ten rozdział po raz kolejny i strasznie mi przykro... Jaka ja jestem okrutna...No ale cóż taka już moja wyobraźnia...
W kwestii nowego bloga znajdziecie go na tej stronie. Niby tam napisałam, że prolog napiszę jak skończę historię Maćka i Zuzy, ale z okazji tego, że zbliża się Olimpiada i moje urodziny to dodam prolog w sobotę, żebyście wiedzieli, czy opłaca się czekać i jak to będzie wyglądać...:)
Brawo dla Kamila za podwójne zwycięstwo w Willingen. Brawo dla naszych juniorów, którzy zdobyli złoto MŚ w drużynówce. Brawo dla Skry, która pewnie wygrała z Transferem :)
to chyba tyle.
Jak zawsze , do piątku
Pozdrawiam Karolina
piątek, 31 stycznia 2014
Rozdział 15
Rozdział 15
Październik 2012
Od mojego pobytu we Włoszech, a dokładniej Maceracie minęły dwa miesiące. Zaaklimatyzowałam się w tym cudownym mieście, poznałam kilka fajnych osób, złapałam lepszy kontakt z kuzynem, a ciocia stała się moją przyjaciółką. Któregoś dnia zadzwoniła do mnie Ola i powiedziała, że byli u niej Kinga i Kuba, bardzo chcieli się ze mną skontaktować, więc dała im mój numer.
...
-Cześć Zuza-usłyszałam głos Kingi i Kuby odbierając telefon.
-Hej-odpowiedziałam.
-Chcielibyśmy zaprosić Cię na chrzest Laury. Przyjedziesz?
-Postaram się, a kiedy?
-No już za tydzień.
-To w takim razie powinnam zdążyć.
-A i jeszcze jedno, zostałabyś chrzestną?
-Pewnie. To w Krakowie?
-Tak.
-Przepraszam, ale muszę już kończyć. Do zobaczenia i uściskajcie małą.
-Do zobaczenia.
***
-I co? przyjedzie? -zapytałem zdenerwowany, gdy tylko usłyszałem kończącą się rozmowę.
-Powinna.
-Teraz już wszystko w Twoich rękach-mówiła mi Kinga.
-Wiem-odpowiedziałem.
***
Tydzień później wylądowałam już w Krakowie. Pojechałam do hotelu odświeżyć się i przebrać. Ubrałam białą koronkową sukienkę,a na to narzuciłam lekką beżową kurteczkę. Włosy lekko pokręciłam, szpilki, torebka i byłam gotowa. Po 30 minutach dojechałam do kościoła. Byli już tam Kinga i Kuba razem z Laurą. Od razu do nich podeszłam:
-Cześć. Jejku jaka ona już duża-powiedziałam spoglądając w kierunku Laury.
-No rośnie jak na drożdżach-powiedziała Kinga-ślicznie wyglądasz, gdzie się tak opaliłaś ?
-Tu i ówdzie.
-Mieszkasz teraz za granicą?
-Tak-odpowiedziałam.
-O patrz kto idzie-przerwał nam Kuba.
Moim oczom ukazał się Maciek. Wyglądał jak zawsze świetnie. Wspomnienia wróciły. Każde spotkanie. Każda chwila spędzona z nim. Moje rozmyślenia przerwał właśnie on:
-Hej, ślicznie wyglądasz-powiedział.
-Cześć . Dziękuje Ty też.
-Zuzka, możemy porozmawiać?
-Właśnie to robimy...
-A tak na osobności?
-Później.
...
Po skończonym chrzcie Kinga i Kuba zapraszali mnie do siebie, ale ja odmówiłam tłumacząc się tym, że jutro mam samolot. Wcześniej jednak złapał mnie Maciek:
-Mieliśmy porozmawiać, pójdziemy gdzieś?
-Nie mam czasu, mów tutaj.
-Zuzka strasznie mi Ciebie brakuje. Przepraszam za wszystko nie umiem bez Ciebie żyć. Kiedy wyjechałaś cały świat mi się zawalił, nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca...Może spróbujemy jeszcze raz?
-Maciek, ja nie mogę, przepraszam-powiedziałam, chociaż sama nie wiedziałam czego chcę...
-Dobrze, ale przyjaciółmi zostaniemy?
-Tak. Przepraszam muszę iść.
-Jutro wyjeżdżasz?
-Tak.
-Mogę Cię zawieźć chociaż na lotnisko?
-Jak chcesz.
-O której?
-O 9 pod hotelem.
-Tym co zawsze?
-Tak-odpowiedziałam uśmiechając się na samą myśl o tym jak on mnie dobrze zna...
__________________________________________
I jest piętnastka. Skra przegrała :( ale trzeba przyznać, że był to mecz zasługujący na miano hitu kolejki... Jutro gramy z Transferem i jestem dobrej myśli. Po losowaniu jestem szczęśliwa, że trafiliśmy na taką, a nie inną grupę. Otwarcie na Narodowym?? To będzie coś... Niestety do Wa-wy mam za daleko, ale wybieram się do Wrocławia albo Łodzi...:) Trzymamy jeszcze kciuki za Naszych skoczków :)
Chyba zakładam następnego bloga z kolejnym opowiadaniem :) szczegóły przy następnym rozdziale ;)
do niedzieli
Pozdrawiam Karolina
Październik 2012
Od mojego pobytu we Włoszech, a dokładniej Maceracie minęły dwa miesiące. Zaaklimatyzowałam się w tym cudownym mieście, poznałam kilka fajnych osób, złapałam lepszy kontakt z kuzynem, a ciocia stała się moją przyjaciółką. Któregoś dnia zadzwoniła do mnie Ola i powiedziała, że byli u niej Kinga i Kuba, bardzo chcieli się ze mną skontaktować, więc dała im mój numer.
...
-Cześć Zuza-usłyszałam głos Kingi i Kuby odbierając telefon.
-Hej-odpowiedziałam.
-Chcielibyśmy zaprosić Cię na chrzest Laury. Przyjedziesz?
-Postaram się, a kiedy?
-No już za tydzień.
-To w takim razie powinnam zdążyć.
-A i jeszcze jedno, zostałabyś chrzestną?
-Pewnie. To w Krakowie?
-Tak.
-Przepraszam, ale muszę już kończyć. Do zobaczenia i uściskajcie małą.
-Do zobaczenia.
***
-I co? przyjedzie? -zapytałem zdenerwowany, gdy tylko usłyszałem kończącą się rozmowę.
-Powinna.
-Teraz już wszystko w Twoich rękach-mówiła mi Kinga.
-Wiem-odpowiedziałem.
***
Tydzień później wylądowałam już w Krakowie. Pojechałam do hotelu odświeżyć się i przebrać. Ubrałam białą koronkową sukienkę,a na to narzuciłam lekką beżową kurteczkę. Włosy lekko pokręciłam, szpilki, torebka i byłam gotowa. Po 30 minutach dojechałam do kościoła. Byli już tam Kinga i Kuba razem z Laurą. Od razu do nich podeszłam:
-Cześć. Jejku jaka ona już duża-powiedziałam spoglądając w kierunku Laury.
-No rośnie jak na drożdżach-powiedziała Kinga-ślicznie wyglądasz, gdzie się tak opaliłaś ?
-Tu i ówdzie.
-Mieszkasz teraz za granicą?
-Tak-odpowiedziałam.
-O patrz kto idzie-przerwał nam Kuba.
Moim oczom ukazał się Maciek. Wyglądał jak zawsze świetnie. Wspomnienia wróciły. Każde spotkanie. Każda chwila spędzona z nim. Moje rozmyślenia przerwał właśnie on:
-Hej, ślicznie wyglądasz-powiedział.
-Cześć . Dziękuje Ty też.
-Zuzka, możemy porozmawiać?
-Właśnie to robimy...
-A tak na osobności?
-Później.
...
Po skończonym chrzcie Kinga i Kuba zapraszali mnie do siebie, ale ja odmówiłam tłumacząc się tym, że jutro mam samolot. Wcześniej jednak złapał mnie Maciek:
-Mieliśmy porozmawiać, pójdziemy gdzieś?
-Nie mam czasu, mów tutaj.
-Zuzka strasznie mi Ciebie brakuje. Przepraszam za wszystko nie umiem bez Ciebie żyć. Kiedy wyjechałaś cały świat mi się zawalił, nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca...Może spróbujemy jeszcze raz?
-Maciek, ja nie mogę, przepraszam-powiedziałam, chociaż sama nie wiedziałam czego chcę...
-Dobrze, ale przyjaciółmi zostaniemy?
-Tak. Przepraszam muszę iść.
-Jutro wyjeżdżasz?
-Tak.
-Mogę Cię zawieźć chociaż na lotnisko?
-Jak chcesz.
-O której?
-O 9 pod hotelem.
-Tym co zawsze?
-Tak-odpowiedziałam uśmiechając się na samą myśl o tym jak on mnie dobrze zna...
__________________________________________
I jest piętnastka. Skra przegrała :( ale trzeba przyznać, że był to mecz zasługujący na miano hitu kolejki... Jutro gramy z Transferem i jestem dobrej myśli. Po losowaniu jestem szczęśliwa, że trafiliśmy na taką, a nie inną grupę. Otwarcie na Narodowym?? To będzie coś... Niestety do Wa-wy mam za daleko, ale wybieram się do Wrocławia albo Łodzi...:) Trzymamy jeszcze kciuki za Naszych skoczków :)
Chyba zakładam następnego bloga z kolejnym opowiadaniem :) szczegóły przy następnym rozdziale ;)
do niedzieli
Pozdrawiam Karolina
niedziela, 26 stycznia 2014
Rozdział 14
Rozdział 14
Dopakowywałam swoje rzeczy, ostatni raz spojrzałam na moje mieszkanie i zamknęłam drzwi. Z walizkami zmierzałam do auta Piotrka i Oli, po wpakowaniu ich do samochodu, wyruszyliśmy w stronę Okęcia.
...
Żegnałam się z nimi becząc jak opętana, zresztą Ola nie była lepsza. Dałam im mój nowy numer, bo na ten stary cały czas dzwonił Maciek. Zmierzałam w kierunku odprawy dalej płacząc. Wiedziałam, że zakończył się pewien rozdział w moim życiu. Rozdział, w którym były chwile dobre i te złe. Jednak te złe chwile skłoniły mnie do wyjechania i poukładania sobie wszystkiego od nowa. Odpoczęcia od tego wszystkiego. Jednak w tym rozdziale były też chwile dobre, choćby dostanie pracy... W końcu ze wszystkiego trzeba wyciągać jakieś pozytywy...Trzeba iść do przodu. Trzeba cieszyć się małymi rzeczami, bo nigdy nie wiemy kiedy nadejdą złe momenty w naszym życiu...
***
Od tamtych zawodów nie miałem kontaktu z Zuzką. Nie odbierała moich telefonów. Chciałem do niej pojechać, ale było bardzo dużo zawodów. Byłem w rozsypce...Zauważył to Krzysiek, Kuba, Kinga, rodzice, a także inni koledzy z drużyny. Najgorsze było to, że nie dawała znaku życia, gdy tylko dostaliśmy wolne od trenera pojechałem do Warszawy. Dobijałem się do jej mieszkania, jednak nikogo tam nie zastałem...Gdy pojechałem do jej pracy powiedziano mi, że złożyła wymówienie. Strasznie się o nią bałem, jeśli coś by jej się stało, nie darowałbym sobie tego...
***
Lot minął bez większych problemów. Z lotniska odebrała mnie ciocia, która już o wszystkim wiedziała. Piękna Macerata przywitała mnie cudownym słońcem. Pojechałyśmy do mieszkania cioci. Znajdowało się ono w pięknej dzielnicy. Było bardzo jasne i przestronne. Mieszkała tam razem ze swoim synem Przemkiem. Bez męża, bo ona, tak jak ja nie miała szczęścia w miłości...Po zjedzeniu przepysznej kolacji pokazali mi mój nowy pokój. Ściany było ciemno fioletowe, a kontrastowały z nimi białe meble. Po wstępnym rozpakowaniu się zadzwoniłam do Oli. Już za nią tęskniłam. Nasza rozmowa ciągnęła się w nieskończoność...Mówiła mi, że też tęskni i powiedziała, że lepiej by było gdybym została w Polsce.
Czy to był dobry pomysł unikać problemu i uciekać od wszystkiego?
__________________________________________
Cholera mam mętlik w głowie. Niby opowiadanie jest już całe napisane, ale nie jestem pewna epilogu. Nie wiem jaką wersję mam wybrać, bo są ich przynajmniej 3... Jutro podebatuje z moją koleżanką, która już to czytała całe... Pożyjemy, zobaczymy.
Chyba złapałam dołka, ale mam nadzieję że mi przejdzie...Z pewnością pomaga mi w tym Skra. która wygrała dzisiaj z Zaksą 3.0 :)
do piątku
Pozdrawiam Karolina
Dopakowywałam swoje rzeczy, ostatni raz spojrzałam na moje mieszkanie i zamknęłam drzwi. Z walizkami zmierzałam do auta Piotrka i Oli, po wpakowaniu ich do samochodu, wyruszyliśmy w stronę Okęcia.
...
Żegnałam się z nimi becząc jak opętana, zresztą Ola nie była lepsza. Dałam im mój nowy numer, bo na ten stary cały czas dzwonił Maciek. Zmierzałam w kierunku odprawy dalej płacząc. Wiedziałam, że zakończył się pewien rozdział w moim życiu. Rozdział, w którym były chwile dobre i te złe. Jednak te złe chwile skłoniły mnie do wyjechania i poukładania sobie wszystkiego od nowa. Odpoczęcia od tego wszystkiego. Jednak w tym rozdziale były też chwile dobre, choćby dostanie pracy... W końcu ze wszystkiego trzeba wyciągać jakieś pozytywy...Trzeba iść do przodu. Trzeba cieszyć się małymi rzeczami, bo nigdy nie wiemy kiedy nadejdą złe momenty w naszym życiu...
***
Od tamtych zawodów nie miałem kontaktu z Zuzką. Nie odbierała moich telefonów. Chciałem do niej pojechać, ale było bardzo dużo zawodów. Byłem w rozsypce...Zauważył to Krzysiek, Kuba, Kinga, rodzice, a także inni koledzy z drużyny. Najgorsze było to, że nie dawała znaku życia, gdy tylko dostaliśmy wolne od trenera pojechałem do Warszawy. Dobijałem się do jej mieszkania, jednak nikogo tam nie zastałem...Gdy pojechałem do jej pracy powiedziano mi, że złożyła wymówienie. Strasznie się o nią bałem, jeśli coś by jej się stało, nie darowałbym sobie tego...
***
Lot minął bez większych problemów. Z lotniska odebrała mnie ciocia, która już o wszystkim wiedziała. Piękna Macerata przywitała mnie cudownym słońcem. Pojechałyśmy do mieszkania cioci. Znajdowało się ono w pięknej dzielnicy. Było bardzo jasne i przestronne. Mieszkała tam razem ze swoim synem Przemkiem. Bez męża, bo ona, tak jak ja nie miała szczęścia w miłości...Po zjedzeniu przepysznej kolacji pokazali mi mój nowy pokój. Ściany było ciemno fioletowe, a kontrastowały z nimi białe meble. Po wstępnym rozpakowaniu się zadzwoniłam do Oli. Już za nią tęskniłam. Nasza rozmowa ciągnęła się w nieskończoność...Mówiła mi, że też tęskni i powiedziała, że lepiej by było gdybym została w Polsce.
Czy to był dobry pomysł unikać problemu i uciekać od wszystkiego?
__________________________________________
Cholera mam mętlik w głowie. Niby opowiadanie jest już całe napisane, ale nie jestem pewna epilogu. Nie wiem jaką wersję mam wybrać, bo są ich przynajmniej 3... Jutro podebatuje z moją koleżanką, która już to czytała całe... Pożyjemy, zobaczymy.
Chyba złapałam dołka, ale mam nadzieję że mi przejdzie...Z pewnością pomaga mi w tym Skra. która wygrała dzisiaj z Zaksą 3.0 :)
do piątku
Pozdrawiam Karolina
piątek, 24 stycznia 2014
Rozdział 13
Rozdział 13
Sierpień 2012
Dni mijały szybko, z Maćkiem nadal nie rozmawiałam, co bardzo mnie bolało. Na ostatnich zawodach, które wygrał Kamil przed Wellingerem i Maćkiem musiałam zrobić wywiady a całą trójką. Z Andim i Kamilem poszło gładko, lecz gdy zadawałam pytania Maćkowi, ten odpowiadał zdawkowo i krótko. Po wywiadzie zaraz gdzieś poszedł. Już dłużej tak nie mogłam, brakowało mi go. Postanowiłam po zawodach go przeprosić...
***
Najgorsze było to, kiedy przeprowadzała ze mną wywiad. Chciałem z nią jakoś porozmawiać na osobności, a nie wokół innych ludzi...
***
Po skończonej pracy spacerowałam po parku, rozmyślając nad tym, czy zadzwonić do niego, czy nie...
***
Dobrze, że przyjechała do mnie Julka. Ona zawsze mi pomagała i zawsze mogłem się jej wyżalić.
***
Spacerując, w oddali zauważyłam dobrze znaną mi sylwetkę. Jednak obok niego był ktoś jeszcze...Przyspieszyłam.
***
-Teraz już nikt nie stanie na drodze do naszej miłości-szeptała mi do ucha Julka, nigdy wcześniej się tak się nie zachowywała...
-Ej, przecież znamy się od dzieciństwa, traktuje cię jak młodszą siostrę...-po chwili, dosłownie kilku sekundach, siedziała mi na kolanach i zaczęła całować. Próbowałem się oderwać, lecz ona była strasznie zachłanna.
***
Widziałam całą tą "akcje". To bolało. Cholernie...
***
W oddali zobaczyłem sylwetkę Zuzki, oderwałem się najszybciej jak mogłem i pobiegłem w jej kierunku.
***
Ktoś złapał mnie za rękę, był to Maciek.
-A ja Cię chciałam przeprosić-mówiłam.
-Ale to nie moja wina, to wszystko przez nią. Traktowałem ją jak przyjaciółkę, myliłem się...
-Jak chcesz to możesz być z nią, nie być z nią. Rób co chcesz. Mnie to nie obchodzi. Kochałam Cię do teraz. Teraz wszystko zniszczyłeś! Zależało mi na Tobie, ale właśnie:zależało: nie dzwoń, nie pisz, nie odzywaj się do mnie-mówiłam przez łzy. -Żegnaj -powiedziałam patrząc mu się w oczy, po czym pobiegłam w stronę hotelu. Wpakowałam rzeczy do walizki i opuściłam hotel. Po drodze spotkałam Krzyśka, z którym się pożegnałam. Chciał wiedzieć co się stało, powiedziałam mu, że lepiej będzie, jak zapyta Maćka...
Udało mi się załatwić bilet na wcześniejszy samolot i na następny dzień byłam już w kraju, a co najważniejsze w swoim mieszkaniu. Znów odwiedziła mnie Ola. Opowiedziałam jej o wszystkim i o tym, co zamierzam teraz zrobić: rzucić pracę i wyjechać do cioci do Włoch. Blondynka protestowała, ale ja byłam uparta, czasami za bardzo...
______________________________________________
Na pewno jesteście wkurzeni tym co przeczytaliście wyżej, ale cóż... Ta trzynastka pechowa dla Naszych bohaterów...Może jeszcze wszystko się ułoży? Dowiecie się wkrótce. :)
Skra wczoraj wygrała! I Nicolas wrócił do gry! :D Jestem meeeega szczęśliwa :D
do niedzieli
Pozdrawiam Karolina
Sierpień 2012
Dni mijały szybko, z Maćkiem nadal nie rozmawiałam, co bardzo mnie bolało. Na ostatnich zawodach, które wygrał Kamil przed Wellingerem i Maćkiem musiałam zrobić wywiady a całą trójką. Z Andim i Kamilem poszło gładko, lecz gdy zadawałam pytania Maćkowi, ten odpowiadał zdawkowo i krótko. Po wywiadzie zaraz gdzieś poszedł. Już dłużej tak nie mogłam, brakowało mi go. Postanowiłam po zawodach go przeprosić...
***
Najgorsze było to, kiedy przeprowadzała ze mną wywiad. Chciałem z nią jakoś porozmawiać na osobności, a nie wokół innych ludzi...
***
Po skończonej pracy spacerowałam po parku, rozmyślając nad tym, czy zadzwonić do niego, czy nie...
***
Dobrze, że przyjechała do mnie Julka. Ona zawsze mi pomagała i zawsze mogłem się jej wyżalić.
***
Spacerując, w oddali zauważyłam dobrze znaną mi sylwetkę. Jednak obok niego był ktoś jeszcze...Przyspieszyłam.
***
-Teraz już nikt nie stanie na drodze do naszej miłości-szeptała mi do ucha Julka, nigdy wcześniej się tak się nie zachowywała...
-Ej, przecież znamy się od dzieciństwa, traktuje cię jak młodszą siostrę...-po chwili, dosłownie kilku sekundach, siedziała mi na kolanach i zaczęła całować. Próbowałem się oderwać, lecz ona była strasznie zachłanna.
***
Widziałam całą tą "akcje". To bolało. Cholernie...
***
W oddali zobaczyłem sylwetkę Zuzki, oderwałem się najszybciej jak mogłem i pobiegłem w jej kierunku.
***
Ktoś złapał mnie za rękę, był to Maciek.
-A ja Cię chciałam przeprosić-mówiłam.
-Ale to nie moja wina, to wszystko przez nią. Traktowałem ją jak przyjaciółkę, myliłem się...
-Jak chcesz to możesz być z nią, nie być z nią. Rób co chcesz. Mnie to nie obchodzi. Kochałam Cię do teraz. Teraz wszystko zniszczyłeś! Zależało mi na Tobie, ale właśnie:zależało: nie dzwoń, nie pisz, nie odzywaj się do mnie-mówiłam przez łzy. -Żegnaj -powiedziałam patrząc mu się w oczy, po czym pobiegłam w stronę hotelu. Wpakowałam rzeczy do walizki i opuściłam hotel. Po drodze spotkałam Krzyśka, z którym się pożegnałam. Chciał wiedzieć co się stało, powiedziałam mu, że lepiej będzie, jak zapyta Maćka...
Udało mi się załatwić bilet na wcześniejszy samolot i na następny dzień byłam już w kraju, a co najważniejsze w swoim mieszkaniu. Znów odwiedziła mnie Ola. Opowiedziałam jej o wszystkim i o tym, co zamierzam teraz zrobić: rzucić pracę i wyjechać do cioci do Włoch. Blondynka protestowała, ale ja byłam uparta, czasami za bardzo...
______________________________________________
Na pewno jesteście wkurzeni tym co przeczytaliście wyżej, ale cóż... Ta trzynastka pechowa dla Naszych bohaterów...Może jeszcze wszystko się ułoży? Dowiecie się wkrótce. :)
Skra wczoraj wygrała! I Nicolas wrócił do gry! :D Jestem meeeega szczęśliwa :D
do niedzieli
Pozdrawiam Karolina
niedziela, 19 stycznia 2014
Rozdział 12
Rozdział 12
Po kilku dniach pogodziliśmy się i znów tworzyliśmy szczęśliwy związek. Wytłumaczyłam Maćkowi, że Andrzej często do mnie przychodzi poradzić się czy coś. Traktujemy siebie jak rodzeństwo. Maniek obiecał, że już nigdy tak nie zareaguje.
-Naprawdę?! Wow, z chęcią to przemyślę. Dzięki wujku. Do usłyszenia. Zadzwonię z odpowiedzią wieczorem.
-Słuchaj, nawet nie wiesz, co mi zaproponowali-mówiłam do Oli podczas rozmowy telefonicznej.
-Żebyś została żoną Maćka?
-Nieee, ej.... co?
-To nie wiem.
-Dzwonił do mnie wujek, który mieszka w Madrycie i ma wydawnictwo gazety sportowej. Szuka kogoś do pisania różnych artykułów.
-To super, tylko teraz już wyszłaś na prostą, tu w Polsce...Co z Maćkiem i skokami?
-No wiesz, w pracy jest Rafał, to nie będzie problemu. A Maciek...hmmm...przecież nie może wyjechać ze mną...
-No właśnie, ale zawsze możecie spróbować. Porozmawiaj z nim o tym.
-No ok. Ale związki na odległość też istnieją...Dzięki Olciu, trzymaj się.
-Nie ma za co. Pa
Po skończonej rozmowie, usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. No tak był to Maciek wracający ze sklepu. To był jego ostatni dzień pobytu u mnie w Warszawie, bo za kilka dni miał kolejne zawody. Postanowiłam rozpocząć rozmowę o Madrycie:
-Maciek, muszę Ci coś powiedzieć.-usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem .
-Stało się coś?-spoważniał.
Opowiedziałam mu o wszystkim.
-I co Ty chcesz wyjechać?-mówił podniesionym głosem.
-Na razie na miesiąc, żeby zobaczyć, jak to się poukłada.
-Jak Ty to sobie wyobrażasz?!
-Nie wiem, ale dostałam szansę, która może się już nigdy więcej nie powtórzyć. A co ja mam całe życie podporządkowywać pod Ciebie?!- tym razem to ja przesadziłam...
-Myślałem, że inaczej mnie traktujesz...
-Wiesz może powinniśmy dać sobie spokój? Ostatnio coraz częściej się kłócimy...-wypaliłam
-Chyba tak będzie lepiej...-odpowiedział pod wpływem chwili, po czym wziął swoje walizki i odszedł. Wszystko rozbiło się jak jedna bańka mydlana. Nie mogłam powstrzymać płaczu, bo to w większej części ja się do tego przyczyniłam. Czemu to się tak skończyło??
...
Zadzwoniłam do wujka i odmówiłam, nie potrafiłabym tam być, z tą myślą, że to wszystko przez jeden głupi telefon z jedną cholerną propozycją. To nie tak miało być...
________________________________________
Trochę dramaturgi nie zaszkodzi. Tymczasem dniem dzisiejszym jestem strasznie podjarana, mianowicie: znamy skład skoczków na Igrzyska. jadą ci, na których stawiałam :) piłkarze ręczni wygrali po cholernie zaciętym meczu :) gorzej było dzisiaj na skokach, pogoda beznadziejna...;/
a do tego jeszcze Skra wczoraj przegrała...:(
nie widzimy się w tym tygodniu, bo nie obiecuje, że dokonam rzeczy niemożliwej
do piątku
Pozdrawiam Karolina
Po kilku dniach pogodziliśmy się i znów tworzyliśmy szczęśliwy związek. Wytłumaczyłam Maćkowi, że Andrzej często do mnie przychodzi poradzić się czy coś. Traktujemy siebie jak rodzeństwo. Maniek obiecał, że już nigdy tak nie zareaguje.
-Naprawdę?! Wow, z chęcią to przemyślę. Dzięki wujku. Do usłyszenia. Zadzwonię z odpowiedzią wieczorem.
-Słuchaj, nawet nie wiesz, co mi zaproponowali-mówiłam do Oli podczas rozmowy telefonicznej.
-Żebyś została żoną Maćka?
-Nieee, ej.... co?
-To nie wiem.
-Dzwonił do mnie wujek, który mieszka w Madrycie i ma wydawnictwo gazety sportowej. Szuka kogoś do pisania różnych artykułów.
-To super, tylko teraz już wyszłaś na prostą, tu w Polsce...Co z Maćkiem i skokami?
-No wiesz, w pracy jest Rafał, to nie będzie problemu. A Maciek...hmmm...przecież nie może wyjechać ze mną...
-No właśnie, ale zawsze możecie spróbować. Porozmawiaj z nim o tym.
-No ok. Ale związki na odległość też istnieją...Dzięki Olciu, trzymaj się.
-Nie ma za co. Pa
Po skończonej rozmowie, usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. No tak był to Maciek wracający ze sklepu. To był jego ostatni dzień pobytu u mnie w Warszawie, bo za kilka dni miał kolejne zawody. Postanowiłam rozpocząć rozmowę o Madrycie:
-Maciek, muszę Ci coś powiedzieć.-usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem .
-Stało się coś?-spoważniał.
Opowiedziałam mu o wszystkim.
-I co Ty chcesz wyjechać?-mówił podniesionym głosem.
-Na razie na miesiąc, żeby zobaczyć, jak to się poukłada.
-Jak Ty to sobie wyobrażasz?!
-Nie wiem, ale dostałam szansę, która może się już nigdy więcej nie powtórzyć. A co ja mam całe życie podporządkowywać pod Ciebie?!- tym razem to ja przesadziłam...
-Myślałem, że inaczej mnie traktujesz...
-Wiesz może powinniśmy dać sobie spokój? Ostatnio coraz częściej się kłócimy...-wypaliłam
-Chyba tak będzie lepiej...-odpowiedział pod wpływem chwili, po czym wziął swoje walizki i odszedł. Wszystko rozbiło się jak jedna bańka mydlana. Nie mogłam powstrzymać płaczu, bo to w większej części ja się do tego przyczyniłam. Czemu to się tak skończyło??
...
Zadzwoniłam do wujka i odmówiłam, nie potrafiłabym tam być, z tą myślą, że to wszystko przez jeden głupi telefon z jedną cholerną propozycją. To nie tak miało być...
________________________________________
Trochę dramaturgi nie zaszkodzi. Tymczasem dniem dzisiejszym jestem strasznie podjarana, mianowicie: znamy skład skoczków na Igrzyska. jadą ci, na których stawiałam :) piłkarze ręczni wygrali po cholernie zaciętym meczu :) gorzej było dzisiaj na skokach, pogoda beznadziejna...;/
a do tego jeszcze Skra wczoraj przegrała...:(
do piątku
Pozdrawiam Karolina
piątek, 17 stycznia 2014
Rodział 11
Rozdział 11
Lipiec 2012
Letnia Grand Prix trwała w najlepsze. Maciek spisywał się wyśmienicie. Ja nadal pracowałam i sprawiało mi to ogromną radość. Kinga z Kubą byli świetnymi rodzicami.
Z racji tego, że zbliżały się konkursy w Japonii, dostałam wolne i zastąpił mnie Rafał. Maciek tez się tam nie wybierał, ale niestety nie mogliśmy się nacieszyć sobą, bo musiał trenować w Szczyrku. Ja natomiast zostałam w Warszawie i postanowiłam spędzić trochę czasu ze znajomymi, których ostatnio zaniedbywałam...
Dni pędziły, z Maćkiem nie widziałam się tylko tydzień, a cholernie za nim tęskniłam.
Czwartek
Obudziło mnie walenie do drzwi, spojrzałam na wyświetlacz, a na nim 7.54 i dwie wiadomości od Andrzeja. Zwlokłam się z łóżka i zmierzałam w kierunku drzwi, czytając SMSy
1.Mam wielki problem, pomożesz?
2. Mogę do Ciebie wpaść? Przepraszam, że tak wcześnie.
Po SMSach domyśliłam się, kto stoi po drugiej stronie drzwi. Otworzyłam i moim oczom ukazał się bardzo przygnębiony Wronka. Rozmawialiśmy chyba z dwie godziny. Okazało się, że biedaczek oświadczył się dziewczynie, a ta zostawiła go i wyjechała. Po rozmowie szybko się doprowadziłam do normalnego stanu i odprowadziłam go na zewnątrz.
-Dzięki za wszystko-powiedział Andrzej.
-Nie ma za co- odpowiedziałam -od tego są przyjaciele.
-W takim razie dziękuje moja przyjaciółko - powiedział Andrzej, po czym pocałował mnie w policzek i przytulił.
***
O 5 rano postanowiłem wyjechać w kierunku Warszawy, żeby odwiedzić Zuzkę. Kiedy dojeżdżałem już do jej osiedla, moim oczom ukazała się moja dziewczyna przytulająca się do Andrzeja Wrony. Postanowiłem udać, że nic nie widziałem i przemilczeć sprawę...
***
Weszłam do mieszkania. Moje wylegiwanie się nie trwało długo, bo znowu ktoś dobijał się do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Maćka, od razu rzuciłam się mu na szyję. Nie widzieliśmy się tydzień, a ja stęskniłam się za nim jakby minął przynajmniej rok.
***
Cholernie za nią tęskniłem, brakowało mi jej, ale ta sytuacja nie dawała mi spokoju.
-Co robiłaś, tak wcześnie rano z Andrzejem?
-A co mogłam robić?
-No przecież widziałem jak się obściskiwaliście.-nie wytrzymałem.
-Obściskiwaliśmy?! My się tylko przytulaliśmy, bo dziękował mi za pomoc!\
-Za pomoc? W czym ? W przenocowaniu?-cholera tym razem przesadziłem.
-Jakim przenocowaniu? Człowieku wiesz, co to znaczy przyjaciele? To takie osoby, które sobie pomagają. Andrzej miał problem, chciał pogadać i tyle.
Byłem zdenerwowany tą kłótnią, zły na siebie i w pośpiechu wyszedłem z mieszkania.
***
Próbowałam go dogonić, ale kiedy wyszłam, usłyszałam tylko odjeżdżający samochód z piskiem opon. Wróciłam, zamknęłam drzwi i cała zapłakana zsunęłam się po drzwiach...
______________________________________
No w tym rozdziale takich słodkości, jak w poprzednim już nie ma...
Przepraszam, że nie dodałam nic w tygodniu, ale NAUKA, a do tego skoki, Liga Mistrzów siatkarzy itp.
Następny rozdział w niedzielę
Pozdrawiam Karolina
Lipiec 2012
Letnia Grand Prix trwała w najlepsze. Maciek spisywał się wyśmienicie. Ja nadal pracowałam i sprawiało mi to ogromną radość. Kinga z Kubą byli świetnymi rodzicami.
Z racji tego, że zbliżały się konkursy w Japonii, dostałam wolne i zastąpił mnie Rafał. Maciek tez się tam nie wybierał, ale niestety nie mogliśmy się nacieszyć sobą, bo musiał trenować w Szczyrku. Ja natomiast zostałam w Warszawie i postanowiłam spędzić trochę czasu ze znajomymi, których ostatnio zaniedbywałam...
Dni pędziły, z Maćkiem nie widziałam się tylko tydzień, a cholernie za nim tęskniłam.
Czwartek
Obudziło mnie walenie do drzwi, spojrzałam na wyświetlacz, a na nim 7.54 i dwie wiadomości od Andrzeja. Zwlokłam się z łóżka i zmierzałam w kierunku drzwi, czytając SMSy
1.Mam wielki problem, pomożesz?
2. Mogę do Ciebie wpaść? Przepraszam, że tak wcześnie.
Po SMSach domyśliłam się, kto stoi po drugiej stronie drzwi. Otworzyłam i moim oczom ukazał się bardzo przygnębiony Wronka. Rozmawialiśmy chyba z dwie godziny. Okazało się, że biedaczek oświadczył się dziewczynie, a ta zostawiła go i wyjechała. Po rozmowie szybko się doprowadziłam do normalnego stanu i odprowadziłam go na zewnątrz.
-Dzięki za wszystko-powiedział Andrzej.
-Nie ma za co- odpowiedziałam -od tego są przyjaciele.
-W takim razie dziękuje moja przyjaciółko - powiedział Andrzej, po czym pocałował mnie w policzek i przytulił.
***
O 5 rano postanowiłem wyjechać w kierunku Warszawy, żeby odwiedzić Zuzkę. Kiedy dojeżdżałem już do jej osiedla, moim oczom ukazała się moja dziewczyna przytulająca się do Andrzeja Wrony. Postanowiłem udać, że nic nie widziałem i przemilczeć sprawę...
***
Weszłam do mieszkania. Moje wylegiwanie się nie trwało długo, bo znowu ktoś dobijał się do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Maćka, od razu rzuciłam się mu na szyję. Nie widzieliśmy się tydzień, a ja stęskniłam się za nim jakby minął przynajmniej rok.
***
Cholernie za nią tęskniłem, brakowało mi jej, ale ta sytuacja nie dawała mi spokoju.
-Co robiłaś, tak wcześnie rano z Andrzejem?
-A co mogłam robić?
-No przecież widziałem jak się obściskiwaliście.-nie wytrzymałem.
-Obściskiwaliśmy?! My się tylko przytulaliśmy, bo dziękował mi za pomoc!\
-Za pomoc? W czym ? W przenocowaniu?-cholera tym razem przesadziłem.
-Jakim przenocowaniu? Człowieku wiesz, co to znaczy przyjaciele? To takie osoby, które sobie pomagają. Andrzej miał problem, chciał pogadać i tyle.
Byłem zdenerwowany tą kłótnią, zły na siebie i w pośpiechu wyszedłem z mieszkania.
***
Próbowałam go dogonić, ale kiedy wyszłam, usłyszałam tylko odjeżdżający samochód z piskiem opon. Wróciłam, zamknęłam drzwi i cała zapłakana zsunęłam się po drzwiach...
______________________________________
No w tym rozdziale takich słodkości, jak w poprzednim już nie ma...
Przepraszam, że nie dodałam nic w tygodniu, ale NAUKA, a do tego skoki, Liga Mistrzów siatkarzy itp.
Następny rozdział w niedzielę
Pozdrawiam Karolina
niedziela, 12 stycznia 2014
Rozdział 10
Rozdział 10
Miło było się budzić obok osoby, którą kocha się najbardziej na świecie. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Na początku wmawiałam sobie, że to tylko kolega i broniłam się od tego uczucia rękami i nogami, lecz nie udało się...Dostałam świetną pracę i mam świetnego faceta. Poza tym Maciek wygląda strasznie słodko, jak śpi...
Dni mijały bardzo szybko i ani się nie obejrzeliśmy, a był już czerwiec. Kinga urodziła zdrową dziewczynkę. Korzystając z okazji, że była jeszcze w szpitalu postanowiliśmy z Maćkiem je odwiedzić.
Szliśmy szpitalnym korytarzem trzymając się za ręce. Ja trzymałam pluszowego misia dla małej, a Maciek bukiet dla Kingi. Weszliśmy do sali i ujrzeliśmy cudowny widok; Kinga trzymała małą na rękach, a Kuba się z nią bawił... Wyglądało to przesłodko, pomyślałam, że w przyszłości też bym tak chciała...Po chwili przywitaliśmy się i wręczyliśmy mini prezenciki. Od razu zaczęli zadawać pytania:
-Jesteście razem?!-pytał Kuba, oboje z Maćkiem spojrzeliśmy na siebie i pokiwaliśmy twierdząco głową. Maniek dodał jeszcze, że od prawie miesiąca, na co Kinga zdenerwowała się:
-Dlaczego wcześniej mi nic nie powiedzieliście?
-Nie było okazji-odpowiedział Maciek podczas, gdy ja trzymałam na rękach małą księżniczkę.
-Jejku jak ona słodka, jak ma na imię?-spytałam.
-Laura-usłyszałam odpowiedź.
-Ooo jak ślicznie. No to Laura już Cię ciocia wychowa na porządnego kibica siatkówki.-mówiłam patrząc się na małą.
Maciek objął mnie i popatrzył w kierunku Laury:
-A wujek jej w tym pomoże...
-ooo jak słodko-zachwycała się Kinga
-Dobra koniec tych słodkości, trochę się zasiedzieliśmy, idziemy. Musicie odpoczywać. A ja się muszę przyzwyczajać co za pół roku będę
-mamą?- przerwała mi Kinga ze świeczkami w oczach .
-Znowu ciocią, jeju nie może człowiek ciocią zostać tylko od razu musi mamą?
...
Z racji tego, że byliśmy w Krakowie to pojechaliśmy tym razem do mieszkania Maćka.
-Fajnie byłoby mieć taką kruszynkę w domu-mówił otwierając drzwi.
-Jak chcesz to zapytaj się Kuby, czy możesz na parę dni zabrać Laure do siebie i już będziesz miał kruszynkę.
-Ale mi chodzi o taką naszą kruszynkę...
-Zwariowałeś?! Dopiero co dostałam pracę i już mam iść na urlop macierzyński?!
-No dobra, dobra...
______________________________________
I jest dziesiątka. Trochę za dużo słodkości w tym rozdziale, za co przepraszam, ale musiałam tak.
Następny rozdział postaram się dodać we wtorek lub środę :)
Pozdrawiam Karolina
Miło było się budzić obok osoby, którą kocha się najbardziej na świecie. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Na początku wmawiałam sobie, że to tylko kolega i broniłam się od tego uczucia rękami i nogami, lecz nie udało się...Dostałam świetną pracę i mam świetnego faceta. Poza tym Maciek wygląda strasznie słodko, jak śpi...
Dni mijały bardzo szybko i ani się nie obejrzeliśmy, a był już czerwiec. Kinga urodziła zdrową dziewczynkę. Korzystając z okazji, że była jeszcze w szpitalu postanowiliśmy z Maćkiem je odwiedzić.
Szliśmy szpitalnym korytarzem trzymając się za ręce. Ja trzymałam pluszowego misia dla małej, a Maciek bukiet dla Kingi. Weszliśmy do sali i ujrzeliśmy cudowny widok; Kinga trzymała małą na rękach, a Kuba się z nią bawił... Wyglądało to przesłodko, pomyślałam, że w przyszłości też bym tak chciała...Po chwili przywitaliśmy się i wręczyliśmy mini prezenciki. Od razu zaczęli zadawać pytania:
-Jesteście razem?!-pytał Kuba, oboje z Maćkiem spojrzeliśmy na siebie i pokiwaliśmy twierdząco głową. Maniek dodał jeszcze, że od prawie miesiąca, na co Kinga zdenerwowała się:
-Dlaczego wcześniej mi nic nie powiedzieliście?
-Nie było okazji-odpowiedział Maciek podczas, gdy ja trzymałam na rękach małą księżniczkę.
-Jejku jak ona słodka, jak ma na imię?-spytałam.
-Laura-usłyszałam odpowiedź.
-Ooo jak ślicznie. No to Laura już Cię ciocia wychowa na porządnego kibica siatkówki.-mówiłam patrząc się na małą.
Maciek objął mnie i popatrzył w kierunku Laury:
-A wujek jej w tym pomoże...
-ooo jak słodko-zachwycała się Kinga
-Dobra koniec tych słodkości, trochę się zasiedzieliśmy, idziemy. Musicie odpoczywać. A ja się muszę przyzwyczajać co za pół roku będę
-mamą?- przerwała mi Kinga ze świeczkami w oczach .
-Znowu ciocią, jeju nie może człowiek ciocią zostać tylko od razu musi mamą?
...
Z racji tego, że byliśmy w Krakowie to pojechaliśmy tym razem do mieszkania Maćka.
-Fajnie byłoby mieć taką kruszynkę w domu-mówił otwierając drzwi.
-Jak chcesz to zapytaj się Kuby, czy możesz na parę dni zabrać Laure do siebie i już będziesz miał kruszynkę.
-Ale mi chodzi o taką naszą kruszynkę...
-Zwariowałeś?! Dopiero co dostałam pracę i już mam iść na urlop macierzyński?!
-No dobra, dobra...
______________________________________
I jest dziesiątka. Trochę za dużo słodkości w tym rozdziale, za co przepraszam, ale musiałam tak.
Następny rozdział postaram się dodać we wtorek lub środę :)
Pozdrawiam Karolina
piątek, 10 stycznia 2014
Rozdział 9
Rozdział 9
Maj 2012
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu a na nim widniała godzina 7. Całą noc nie spałam, denerwując się wynikami. Wstałam, zjadłam płatki z mlekiem na śniadanie, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w białą koszulę z ćwiekami przy kołnierzyku, czarne rurki, czarny żakiet i czarne szpilki. Zrobiłam lekki makijaż, wyprostowałam włosy i byłam gotowa. 10.20-spojrzałam na zegarek i pojechałam w stronę siedziby Eurosportu. Po 20 minutach dojechałam i bez problemu znalazłam miejsce parkingowe. Weszłam do sali konferencyjnej, gdzie nazbierała się już spora grupa ludzi. Wszystkie miejsca były podpisane, usiadłam na samym przodzie na przeciwko Rafała. Po chwili do sali wszedł szef i rozpoczął swój monolog:
[...] było bardzo ciężko wybrać tą właściwą osobę, bo wszystkie wywiady stały na bardzo wysokim poziomie. Dlatego też zaczerpnęliśmy opinii zawodników. Do naszej ankiety przystąpiło: 5 Polaków, 5 Niemców, 4 Norwegów, 5 Austriaków oraz 2 Japończyków. Z naszych badań wynika jednogłośnie, że posadę w naszej stacji dostaje pani Zuzanna. Zdobyła ona 15 na 21 głosów. Gratuluję i witam w zespole. Pan Rafał zostanie Pani zastępcą.
Byłam w tym momencie najszczęśliwszą osobą na świecie. Dostałam pracę, o której od zawsze marzyłam
...
Wychodziłam z budynku i moim oczom ukazał się Maciek z wielkim bukietem czerwonych róż. Szybko podbiegłam do niego z wielkim bananem na twarzy.
-To jednak biografii nie piszesz?
-No nie, ale chyba mogę zacząć. Po Twojej minie domyślam się, że dostałaś pracę- mówił dając mi kwiaty.
-Dziękuje, tak dostałam-powiedziałam uradowana, a skoczek przytulił mnie do siebie.
-To teraz Cię porywam.
-Najpierw muszę pojechać do domu przebrać się, bo długo w tych szpilkach nie pociągnę...
Po chwili dojechałam do domu i szybko ubrałam dżinsową koszulę, spodnie w paski i białe krótkie Converse. Zaraz potem wsiadłam do auta Maćka.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuje-odpowiedziałam.
Po 20 minutach dojechaliśmy na miejsce. Był to tor kartingowy.
-Lepszej niespodzianki nie było?-zapytałam wysiadając ze samochodu.
-Niestety nie- wyszczerzył się Maniek.
...
Po dwóch godzinach błogiej zabawy, wyszliśmy wybawieni za wszystkie czasy. Potem poszliśmy na kolację i do parku, a później Maniek odwiózł mnie do domu.
-Dziękuje-powiedziałam wysiadając z auta.
Maciek wskazał palcem na policzek, gdy już się zbliżyłam on momentalnie odwrócił się i mój pocałunek zamiast trafić w policzek, trafił w usta. Nasze oczy się spotkały, a usta dzieliły milimetry. Po chwili złączyliśmy się w o wiele dłuższym pocałunku...
_________________________________________
Wracam do Was z dziewiątką. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Następny rozdział w niedzielę :)
Pozdrawiam Karolina
Maj 2012
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu a na nim widniała godzina 7. Całą noc nie spałam, denerwując się wynikami. Wstałam, zjadłam płatki z mlekiem na śniadanie, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w białą koszulę z ćwiekami przy kołnierzyku, czarne rurki, czarny żakiet i czarne szpilki. Zrobiłam lekki makijaż, wyprostowałam włosy i byłam gotowa. 10.20-spojrzałam na zegarek i pojechałam w stronę siedziby Eurosportu. Po 20 minutach dojechałam i bez problemu znalazłam miejsce parkingowe. Weszłam do sali konferencyjnej, gdzie nazbierała się już spora grupa ludzi. Wszystkie miejsca były podpisane, usiadłam na samym przodzie na przeciwko Rafała. Po chwili do sali wszedł szef i rozpoczął swój monolog:
[...] było bardzo ciężko wybrać tą właściwą osobę, bo wszystkie wywiady stały na bardzo wysokim poziomie. Dlatego też zaczerpnęliśmy opinii zawodników. Do naszej ankiety przystąpiło: 5 Polaków, 5 Niemców, 4 Norwegów, 5 Austriaków oraz 2 Japończyków. Z naszych badań wynika jednogłośnie, że posadę w naszej stacji dostaje pani Zuzanna. Zdobyła ona 15 na 21 głosów. Gratuluję i witam w zespole. Pan Rafał zostanie Pani zastępcą.
Byłam w tym momencie najszczęśliwszą osobą na świecie. Dostałam pracę, o której od zawsze marzyłam
...
Wychodziłam z budynku i moim oczom ukazał się Maciek z wielkim bukietem czerwonych róż. Szybko podbiegłam do niego z wielkim bananem na twarzy.
-To jednak biografii nie piszesz?
-No nie, ale chyba mogę zacząć. Po Twojej minie domyślam się, że dostałaś pracę- mówił dając mi kwiaty.
-Dziękuje, tak dostałam-powiedziałam uradowana, a skoczek przytulił mnie do siebie.
-To teraz Cię porywam.
-Najpierw muszę pojechać do domu przebrać się, bo długo w tych szpilkach nie pociągnę...
Po chwili dojechałam do domu i szybko ubrałam dżinsową koszulę, spodnie w paski i białe krótkie Converse. Zaraz potem wsiadłam do auta Maćka.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuje-odpowiedziałam.
Po 20 minutach dojechaliśmy na miejsce. Był to tor kartingowy.
-Lepszej niespodzianki nie było?-zapytałam wysiadając ze samochodu.
-Niestety nie- wyszczerzył się Maniek.
...
Po dwóch godzinach błogiej zabawy, wyszliśmy wybawieni za wszystkie czasy. Potem poszliśmy na kolację i do parku, a później Maniek odwiózł mnie do domu.
-Dziękuje-powiedziałam wysiadając z auta.
Maciek wskazał palcem na policzek, gdy już się zbliżyłam on momentalnie odwrócił się i mój pocałunek zamiast trafić w policzek, trafił w usta. Nasze oczy się spotkały, a usta dzieliły milimetry. Po chwili złączyliśmy się w o wiele dłuższym pocałunku...
_________________________________________
Wracam do Was z dziewiątką. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Następny rozdział w niedzielę :)
Pozdrawiam Karolina
poniedziałek, 6 stycznia 2014
Rozdział 8
Rozdział 8
Dokończyłyśmy pakowanie i tak oto dwa tygodnie laby w raju dobiegły końca.
-Dziewczyny, co najlepiej będziecie wspominać? - zapytałam moich towarzyszek.
-To jak Aśka spadła z wielbłąda-nabijała się Majka.
-A ja to jak Majka zaczęła flirtować z jakimś muzułmaninem, a on biedny nie wiedział, o co chodzi.-odgryzła się Asia.
-To było dla zakładu-krzyczała Majka.
-Jakoś sobie nie przypominam, żeby ktoś się z Tobą o coś zakładał - dodałam.
-O matko, zejdźcie ze mnie-denerwowała się Maja, na co my z Asią zareagowałyśmy śmiechem.
-Spakowane?-spytałam
-Tak jest - odpowiedziały zgodnie.
...
Gdy leżałam na łóżku i bawiłam się telefonem, dostałam SMSa od Maćka.
M Śpisz?
Z Nie, a co?
M A nic, tak pytam, spakowana?
Z Chyba spakowaNE, a Wy??
M Niekoniecznie. :)
Z Czemu??
M Krzysiek lata po pokoju, jak opętany i szuka laptopa -,-
Z Zgubił laptopa?!
M No, przecież u niego wszystko możliwe...;)
Z Ale, jak możne zgubić laptopa?
M Tego nie wiem. Ok to dobranoc :*
Z Dobranoc ;)
***
Lot minął bardzo spokojnie. Po 4.5 godzinach wylądowałyśmy na Okęciu. Odebrałyśmy bagaże i ruszyłyśmy w kierunku mojego auta. Po chwili spojrzałam na telefon: SMS od Maćka, 2 połączenia i SMS od Oli :
O Musimy się spotkać, będę u Ciebie o 20 :)
Z Zapraszam :D
i od Maćka:
M Kiedy się spotkamy, bo się stęskniłem...:(
Z ha ha ha bardzo śmieszne. Nie wiem, bo pojutrze mam wyniki tej rywalizacji o pracę, trochę się boje...
M Nie ma czego... o której ?
Z A co biografię o mnie piszesz?
M Jakby inaczej? To bardzo istotny szczegół :)
Z O 11:)
M Trzymam kciuki :*
Z Nie dziękuje ;)
***
-Cześć Zuza-Ola weszła do mojego mieszkania. Asia z mają niestety już pojechały; jedna do Wrocławia, druga do Szczecina.
-Cześć-przytuliłam się-napijesz się czegoś?
-Może kawy?
Po chwili przyniosłam 2 kawy i rozpoczęłyśmy rozmowę.
-Jak z tym Maćkiem?
-Nijak, przecież Ci mówiłam, że nie chcę się plątać w kolejny związek...
-Przecież widać, że coś do niego czujesz.
-Może i tak, ale przyjaźnimy się i jest naprawdę bardzo fajnie.
-Bo nie chcesz niszczyć tej przyjaźni, bla, bla-mówiła-on Cię kocha.
-Niby skąd to wiesz, jak go na oczy nie widziałaś?
-Pisze, dzwoni, spędza każdą wolną chwilę z Tobą...mam wymieniać dalej?
-O a właśnie, miałaś mi coś powiedzieć-chciałam, jak najszybciej skończyć ten niewygodny temat...
-O prawie zapomniałam . Miałam tu przyjechać z Piotrkiem, ale musiał jechac na zgrupowanie.
-No dobra mów bo nie wytrzymam-przerwałam jej.
-No więc... zaręczyliśmy się i...będziesz ciocią!
-Jejku to wspaniale!-mówiąc to przytuliłam ją-gratulacje, chłopiec czy dziewczynka?
-Za wcześnie, żeby to stwierdzić, ale Pit ma nadzieję, że chłopiec.Już mu kupił siatkarską koszulkę...
-No co dziwisz się, cieszy się facet....-powiedziałam
_____________________________________
Przepraszam, ten rozdział nudny, ale obiecuje, że w następnym będzie się działo.
Szkoda, że nasze panie przegrały...:(
Następny rozdział w piątek (10.01)
Pozdrawiam Karolina
Dokończyłyśmy pakowanie i tak oto dwa tygodnie laby w raju dobiegły końca.
-Dziewczyny, co najlepiej będziecie wspominać? - zapytałam moich towarzyszek.
-To jak Aśka spadła z wielbłąda-nabijała się Majka.
-A ja to jak Majka zaczęła flirtować z jakimś muzułmaninem, a on biedny nie wiedział, o co chodzi.-odgryzła się Asia.
-To było dla zakładu-krzyczała Majka.
-Jakoś sobie nie przypominam, żeby ktoś się z Tobą o coś zakładał - dodałam.
-O matko, zejdźcie ze mnie-denerwowała się Maja, na co my z Asią zareagowałyśmy śmiechem.
-Spakowane?-spytałam
-Tak jest - odpowiedziały zgodnie.
...
Gdy leżałam na łóżku i bawiłam się telefonem, dostałam SMSa od Maćka.
M Śpisz?
Z Nie, a co?
M A nic, tak pytam, spakowana?
Z Chyba spakowaNE, a Wy??
M Niekoniecznie. :)
Z Czemu??
M Krzysiek lata po pokoju, jak opętany i szuka laptopa -,-
Z Zgubił laptopa?!
M No, przecież u niego wszystko możliwe...;)
Z Ale, jak możne zgubić laptopa?
M Tego nie wiem. Ok to dobranoc :*
Z Dobranoc ;)
***
Lot minął bardzo spokojnie. Po 4.5 godzinach wylądowałyśmy na Okęciu. Odebrałyśmy bagaże i ruszyłyśmy w kierunku mojego auta. Po chwili spojrzałam na telefon: SMS od Maćka, 2 połączenia i SMS od Oli :
O Musimy się spotkać, będę u Ciebie o 20 :)
Z Zapraszam :D
i od Maćka:
M Kiedy się spotkamy, bo się stęskniłem...:(
Z ha ha ha bardzo śmieszne. Nie wiem, bo pojutrze mam wyniki tej rywalizacji o pracę, trochę się boje...
M Nie ma czego... o której ?
Z A co biografię o mnie piszesz?
M Jakby inaczej? To bardzo istotny szczegół :)
Z O 11:)
M Trzymam kciuki :*
Z Nie dziękuje ;)
***
-Cześć Zuza-Ola weszła do mojego mieszkania. Asia z mają niestety już pojechały; jedna do Wrocławia, druga do Szczecina.
-Cześć-przytuliłam się-napijesz się czegoś?
-Może kawy?
Po chwili przyniosłam 2 kawy i rozpoczęłyśmy rozmowę.
-Jak z tym Maćkiem?
-Nijak, przecież Ci mówiłam, że nie chcę się plątać w kolejny związek...
-Przecież widać, że coś do niego czujesz.
-Może i tak, ale przyjaźnimy się i jest naprawdę bardzo fajnie.
-Bo nie chcesz niszczyć tej przyjaźni, bla, bla-mówiła-on Cię kocha.
-Niby skąd to wiesz, jak go na oczy nie widziałaś?
-Pisze, dzwoni, spędza każdą wolną chwilę z Tobą...mam wymieniać dalej?
-O a właśnie, miałaś mi coś powiedzieć-chciałam, jak najszybciej skończyć ten niewygodny temat...
-O prawie zapomniałam . Miałam tu przyjechać z Piotrkiem, ale musiał jechac na zgrupowanie.
-No dobra mów bo nie wytrzymam-przerwałam jej.
-No więc... zaręczyliśmy się i...będziesz ciocią!
-Jejku to wspaniale!-mówiąc to przytuliłam ją-gratulacje, chłopiec czy dziewczynka?
-Za wcześnie, żeby to stwierdzić, ale Pit ma nadzieję, że chłopiec.Już mu kupił siatkarską koszulkę...
-No co dziwisz się, cieszy się facet....-powiedziałam
_____________________________________
Przepraszam, ten rozdział nudny, ale obiecuje, że w następnym będzie się działo.
Szkoda, że nasze panie przegrały...:(
Następny rozdział w piątek (10.01)
Pozdrawiam Karolina
niedziela, 5 stycznia 2014
Rozdział 7
Rozdział 7
To już nasz 5 dzień pobytu w Egipcie. Bawiłyśmy się doskonale. Znowu wiedziałyśmy o sobie praktycznie wszystko, bo nieważne, czy byłyśmy na śniadaniu, obiedzie, kolacji, na plaży, nad basenem, w sklepie, czy na imprezie cały czas rozmawiałyśmy o naszym dotychczasowym życiu. Z Maćkiem rozmawiałam tylko podczas pierwszego dnia.
O 17 razem z dziewczynami postanowiłyśmy pójść na miasto. W pewnym momencie w oddali zobaczyłam trzy dobrze znane mi sylwetki. To był nie kto inny, jak Maciek, Krzysiek i Dawid. Wyruszyłyśmy, więc w ich kierunku.
-Kogo me śliczne oczy widzą?-powiedział, jak zawsze rozweselony Krzysiek.
-Hej-przywitałam się-to jest Maja i Asia, a to Dawid, Maciek i Krzysiek.-powiedziałam wskazując palcem na poszczególne sylwetki moich znajomych.
...
-Dobra, to ja z Dawidem porywamy Asię i Maję, a wy tu sobie porozmawiajcie moje gołąbeczki.-to chyba jego stałe powiedzenie.
-Ja Ci dam za te gołąbeczki - krzyczałam w stronę oddalającej się sylwetki Krzyśka.
...
Spędziłam z Maćkiem świetny czas i ani się nie obejrzałam była już 23.30
-Ja już muszę iść-powiedziałam.
-Musisz?-pytał z błagalnym spojrzeniem.
-No raczej, dziewczyny pewnie czekają, to pa-zaczęłam się oddalać, ale Maciek mi to uniemożliwił łapiąc za rękę.
-O nie, nie, nie sama nie pójdziesz. Jeszcze Cię porwą i co ja bez Ciebie zrobię?
-Znajdziesz sobie inną najlepszą przyjaciółkę na świecie-wyszczerzyłam się .
-Innej takie nie znajdę-uśmiechnął się Maniek.
-Oj znajdziesz, wiesz, ile dziewczyn chciałoby się z Tobą zaprzyjaźnić?
-Z nikim innym nie chce się przyjaźnić.
-A tak w zasadzie, ostatnio rozmawialiśmy o moim byłym, a Ty nie opowiedziałeś mi o swojej ex
-Długa historia.
-No dawaj, mamy czas- zagrodziłam mu drogę, stając przed nim.
-Byłem w niej po uszy zakochany, chłopaki ostrzegali mnie, że ona jest ze mną tylko dla kasy i w ogóle, ale ja im nie wierzyłem. Kiedy zobaczyłem, jak czule się żegna z jakimś facetem, dotarło to do mnie. Zrobiłem jej awanturę, podczas której ona wszystko mi wygarnęła. Powiedziała, że jest ze mną dla kasy i nic do mnie nie czuje i nic dla niej nie znaczę.-opowiadał wyraźnie przytłoczony Maniek.
-Tak mi przykro-nie potrafiłam powiedzieć nic innego i wtuliłam się w skoczka.
-Ale Ty też nie miałaś łatwo..
-I dlatego teraz jestem ostrożna, dziękuje.-powiedziałam.
-Za co ?
-Za to, że uszanowałeś moją decyzję. A i jeszcze jedno dziękuje.
-A to za co ?
-Za miło spędzony wieczór. Muszę już iść-powiedziałam, po czym cmoknęłam go w policzek i weszłam na teren hotelu.
__________________________________
Taki powiewający nudą rozdział. Starałam się unikać błędów, ale jakieś na pewno są. Jeszcze raz przepraszam za tamten rozdział, który był napisany okropnie i jak na niego patrzę to odechciewa mi się.
W najbliższych rozdziałach zacznie się coś sensownego dziać.
Następny rozdział, nie obiecuję, ale może jutro, jak nie to w piątek. :)
Tymczasem idę kibicować dalej naszym panią, bo jak na razie niestety pierwszego seta przegrały...
Do boju Polsko !
Pozdrawiam Karolina
To już nasz 5 dzień pobytu w Egipcie. Bawiłyśmy się doskonale. Znowu wiedziałyśmy o sobie praktycznie wszystko, bo nieważne, czy byłyśmy na śniadaniu, obiedzie, kolacji, na plaży, nad basenem, w sklepie, czy na imprezie cały czas rozmawiałyśmy o naszym dotychczasowym życiu. Z Maćkiem rozmawiałam tylko podczas pierwszego dnia.
O 17 razem z dziewczynami postanowiłyśmy pójść na miasto. W pewnym momencie w oddali zobaczyłam trzy dobrze znane mi sylwetki. To był nie kto inny, jak Maciek, Krzysiek i Dawid. Wyruszyłyśmy, więc w ich kierunku.
-Kogo me śliczne oczy widzą?-powiedział, jak zawsze rozweselony Krzysiek.
-Hej-przywitałam się-to jest Maja i Asia, a to Dawid, Maciek i Krzysiek.-powiedziałam wskazując palcem na poszczególne sylwetki moich znajomych.
...
-Dobra, to ja z Dawidem porywamy Asię i Maję, a wy tu sobie porozmawiajcie moje gołąbeczki.-to chyba jego stałe powiedzenie.
-Ja Ci dam za te gołąbeczki - krzyczałam w stronę oddalającej się sylwetki Krzyśka.
...
Spędziłam z Maćkiem świetny czas i ani się nie obejrzałam była już 23.30
-Ja już muszę iść-powiedziałam.
-Musisz?-pytał z błagalnym spojrzeniem.
-No raczej, dziewczyny pewnie czekają, to pa-zaczęłam się oddalać, ale Maciek mi to uniemożliwił łapiąc za rękę.
-O nie, nie, nie sama nie pójdziesz. Jeszcze Cię porwą i co ja bez Ciebie zrobię?
-Znajdziesz sobie inną najlepszą przyjaciółkę na świecie-wyszczerzyłam się .
-Innej takie nie znajdę-uśmiechnął się Maniek.
-Oj znajdziesz, wiesz, ile dziewczyn chciałoby się z Tobą zaprzyjaźnić?
-Z nikim innym nie chce się przyjaźnić.
-A tak w zasadzie, ostatnio rozmawialiśmy o moim byłym, a Ty nie opowiedziałeś mi o swojej ex
-Długa historia.
-No dawaj, mamy czas- zagrodziłam mu drogę, stając przed nim.
-Byłem w niej po uszy zakochany, chłopaki ostrzegali mnie, że ona jest ze mną tylko dla kasy i w ogóle, ale ja im nie wierzyłem. Kiedy zobaczyłem, jak czule się żegna z jakimś facetem, dotarło to do mnie. Zrobiłem jej awanturę, podczas której ona wszystko mi wygarnęła. Powiedziała, że jest ze mną dla kasy i nic do mnie nie czuje i nic dla niej nie znaczę.-opowiadał wyraźnie przytłoczony Maniek.
-Tak mi przykro-nie potrafiłam powiedzieć nic innego i wtuliłam się w skoczka.
-Ale Ty też nie miałaś łatwo..
-I dlatego teraz jestem ostrożna, dziękuje.-powiedziałam.
-Za co ?
-Za to, że uszanowałeś moją decyzję. A i jeszcze jedno dziękuje.
-A to za co ?
-Za miło spędzony wieczór. Muszę już iść-powiedziałam, po czym cmoknęłam go w policzek i weszłam na teren hotelu.
__________________________________
Taki powiewający nudą rozdział. Starałam się unikać błędów, ale jakieś na pewno są. Jeszcze raz przepraszam za tamten rozdział, który był napisany okropnie i jak na niego patrzę to odechciewa mi się.
W najbliższych rozdziałach zacznie się coś sensownego dziać.
Następny rozdział, nie obiecuję, ale może jutro, jak nie to w piątek. :)
Tymczasem idę kibicować dalej naszym panią, bo jak na razie niestety pierwszego seta przegrały...
Do boju Polsko !
Pozdrawiam Karolina
piątek, 3 stycznia 2014
Rozdział 6
Rozdział 6
Impreza trwała w najlepsze. Korzystając z okazji, że Maciek wyszedł gdzieś z Kubą rozmawiałam z Kingą. Miłą rozmowę przerwało to pytanie;
-Jesteście z Maćkiem parą?
-Nie, skąd takie pytanie?
-A tak, bo ślicznie razem wyglądacie, a czujesz coś do niego?-pytała z zaciekawieniem Kinga.
-To skomplikowane...
***
-Ej, młody widzę, że ktoś się tu nieźle zabujał, zgadłem?-pytał Kuba.
-Nieźle to mało powiedziane...
-To jej to powiedz.
-Myślisz , że nie mówiłem? Powiedziała, że potrzebuje czasu...
-Ale nie poddawaj się, bo jest naprawdę bardzo fajna, obiecujesz?
-Obiecuje.
***
Impreza skończyła się o 3, oczywiście Kinga z Kubą opuścili Nas wcześniej, bo za 2 miesiące mieli zostać rodzicami. Bardzo dobrze czułam sie w towarzystwie Maćka, również razem wracaliśmy do hotelu rozmawiając;
-Kiedy się zobaczymy-pytał Maniek.
-Nie mam pojęcia, teraz wyjeżdżam z koleżankami na wakacje, także pewnie w najbliższym czasie się nie zobaczymy...
-No ja też, może jak wrócimy?
-Czekaj, czekaj, gdzie jedziecie?
-Egipt, jak co roku.
-Sharm el Sheikh?
-No, skąd wiedziałaś?
-Bo też tam lecę.
-Jaki hotel?
-Hilton, a Wy-spytałam.
-Sheraton.
-Kiedy?
-Za 4 dni.
-My też.
-Spotkamy się tam ?
-A jakby inaczej, czemu nic nie mówiłeś?
-Nie wiem, nie pytałaś...
Kwiecień 2012
Dziewczyny przyjechały dzień wcześniej do mnie do Wa-wy, żeby wypocząć przed odlotem do słonecznego Sharm el Sheikh, co graniczyło z cudem, bo przegadałyśmy prawie całą noc. One opowiadały mi o studiach, chłopakach, ja im o Maćku i cudownej pracy...
Rano dopakowywałam rzeczy do walizki, wylot miałyśmy o 14.20 z Okęcia z międzylądowaniem w Krakowie.
...
Lot minął na szczęście spokojnie, chociaż nie obyło się bez małych turbulencji, których ogromnie się bałam. Zauważyłam Maćka, jak wsiadał do samolotu, jednak podczas trwania lotu nie zamierzałam nawet na chwilę ruszyć z miejsca. Dlaczego? Bo cholernie bałam się latania. Bałam się tego, że dojdzie do katastrofy. Gdy miałam 17 lat rodzice wylecieli do Japonii w celu odwiedzenia swoich bliskich. Nie wrócili już nigdy stamtąd. Dlaczego, domyślcie się sami...Ale samoloty są nieodłączną częścią naszego teraźniejszego życia, dlatego muszę sobie z tym dawac radę. Ze śmiercią rodziców nie mogłam się pogodzić przez 2 lata, ale pomagali mi w tym znajomi m.im właśnie dziewczyny...
....
Zajechałyśmy z dziewczynami do hotelu, później dostałyśmy kartę od pokoju. Był bardzo przestronny i piękny z niesamowitym widokiem na Morze Czerwone.
***
-No stary myśl, myśl, myśl...-to ciągłe gadanie Dawida* w niczym mi nie pomagało.
-Nie wiem, nie wiem, jak jej to powiedzieć, żeby mnie nie odrzuciła.
-Ale sam powiedziałeś, że ona cię nie odrzuciła, tylko powiedziała, że potrzebuje czasu...-mówił, jak zawsze zaradny Krzysiek.
-Nie potrafię być jej przyjacielem, już nie...
_________________________________________
Pierwszy mój post w nowym roku, taki dziwaczny O.o
*to Dawid Kubacki dla jasności, kolega Maćka
trochę ten fragment o tych rodzicach dziwny, ale potrzebny mi do epilogu...
nowy rozdział chyba w niedzielę, a kolejne to będę dodawać w każdy weekend, w związku ze szkołą.
to chyba na tyle
Pozdrawiam Karolina
Impreza trwała w najlepsze. Korzystając z okazji, że Maciek wyszedł gdzieś z Kubą rozmawiałam z Kingą. Miłą rozmowę przerwało to pytanie;
-Jesteście z Maćkiem parą?
-Nie, skąd takie pytanie?
-A tak, bo ślicznie razem wyglądacie, a czujesz coś do niego?-pytała z zaciekawieniem Kinga.
-To skomplikowane...
***
-Ej, młody widzę, że ktoś się tu nieźle zabujał, zgadłem?-pytał Kuba.
-Nieźle to mało powiedziane...
-To jej to powiedz.
-Myślisz , że nie mówiłem? Powiedziała, że potrzebuje czasu...
-Ale nie poddawaj się, bo jest naprawdę bardzo fajna, obiecujesz?
-Obiecuje.
***
Impreza skończyła się o 3, oczywiście Kinga z Kubą opuścili Nas wcześniej, bo za 2 miesiące mieli zostać rodzicami. Bardzo dobrze czułam sie w towarzystwie Maćka, również razem wracaliśmy do hotelu rozmawiając;
-Kiedy się zobaczymy-pytał Maniek.
-Nie mam pojęcia, teraz wyjeżdżam z koleżankami na wakacje, także pewnie w najbliższym czasie się nie zobaczymy...
-No ja też, może jak wrócimy?
-Czekaj, czekaj, gdzie jedziecie?
-Egipt, jak co roku.
-Sharm el Sheikh?
-No, skąd wiedziałaś?
-Bo też tam lecę.
-Jaki hotel?
-Hilton, a Wy-spytałam.
-Sheraton.
-Kiedy?
-Za 4 dni.
-My też.
-Spotkamy się tam ?
-A jakby inaczej, czemu nic nie mówiłeś?
-Nie wiem, nie pytałaś...
Kwiecień 2012
Dziewczyny przyjechały dzień wcześniej do mnie do Wa-wy, żeby wypocząć przed odlotem do słonecznego Sharm el Sheikh, co graniczyło z cudem, bo przegadałyśmy prawie całą noc. One opowiadały mi o studiach, chłopakach, ja im o Maćku i cudownej pracy...
Rano dopakowywałam rzeczy do walizki, wylot miałyśmy o 14.20 z Okęcia z międzylądowaniem w Krakowie.
...
Lot minął na szczęście spokojnie, chociaż nie obyło się bez małych turbulencji, których ogromnie się bałam. Zauważyłam Maćka, jak wsiadał do samolotu, jednak podczas trwania lotu nie zamierzałam nawet na chwilę ruszyć z miejsca. Dlaczego? Bo cholernie bałam się latania. Bałam się tego, że dojdzie do katastrofy. Gdy miałam 17 lat rodzice wylecieli do Japonii w celu odwiedzenia swoich bliskich. Nie wrócili już nigdy stamtąd. Dlaczego, domyślcie się sami...Ale samoloty są nieodłączną częścią naszego teraźniejszego życia, dlatego muszę sobie z tym dawac radę. Ze śmiercią rodziców nie mogłam się pogodzić przez 2 lata, ale pomagali mi w tym znajomi m.im właśnie dziewczyny...
....
Zajechałyśmy z dziewczynami do hotelu, później dostałyśmy kartę od pokoju. Był bardzo przestronny i piękny z niesamowitym widokiem na Morze Czerwone.
***
-No stary myśl, myśl, myśl...-to ciągłe gadanie Dawida* w niczym mi nie pomagało.
-Nie wiem, nie wiem, jak jej to powiedzieć, żeby mnie nie odrzuciła.
-Ale sam powiedziałeś, że ona cię nie odrzuciła, tylko powiedziała, że potrzebuje czasu...-mówił, jak zawsze zaradny Krzysiek.
-Nie potrafię być jej przyjacielem, już nie...
_________________________________________
Pierwszy mój post w nowym roku, taki dziwaczny O.o
*to Dawid Kubacki dla jasności, kolega Maćka
trochę ten fragment o tych rodzicach dziwny, ale potrzebny mi do epilogu...
nowy rozdział chyba w niedzielę, a kolejne to będę dodawać w każdy weekend, w związku ze szkołą.
to chyba na tyle
Pozdrawiam Karolina
Subskrybuj:
Posty (Atom)